niedziela, 15 listopada 2009

Książka Historyczna Roku

Kilka dni temu został rozstrzygnięty współrganizowany corocznie przez IPN Konkurs „Książka Historyczna Roku”. W tym roku najlepsze okazały się następujące publikacje:

Kategoria I:
najlepsza książka naukowa opisująca losy Polski i Polaków w XX wieku;

Nagrodę Jury otrzymała książka „Siostry zakonne w obozach pracy w PRL w latach 1954 – 1980 autorstwa S. dr Agaty Mirek

Nagrodę Czytelników otrzymała książka „Siostry zakonne w obozach pracy w PRL w latach 1954 – 1980” autorstwa S. dr Agaty Mirek. Książka zdobyła 1282 głosy internautów

Autorka podjęła próbę przedstawienia jednej z najbardziej tragicznych kart najnowszej historii żeńskich wspólnot zakonnych w Polsce - przetrzymywanie ponad tysiąca sióstr w obozach pracy przymusowej.
Dlaczego zakonnice prowadzące na Ziemiach Zachodnich głównie działalność opiekuńczo-wychowawczą i dobroczynną, stały się obiektem tak bezprecedensowego aktu terroru jakim były wysiedlenia?
Prezentowana publikacja to próba opisania działań władz PRL, które ograniczając działalność wspólnot zakonnych dążyły do stopniowego wyeliminowania sióstr z życia społecznego, co z czasem miało w Polsce doprowadzić do likwidacji zakonów w ogóle.

Kategoria II:
najlepsza książka popularnonaukowa poświęcona historii Polski w XX wieku
Nagrodę Jury otrzymała książka - „Wysiedlenia, wypędzenia i ucieczki 1939 – 1959. Atlas ziem Polski. Polacy, Żydzi, Niemcy, Ukraińcy” autorstwa: dr hab. Grzegorz Gryciuk, dr Małgorzata Juchniewicz, dr, Bożena Szaynok, dr hab. Andrzej Żbikowski

Atlas to dokumentalny zapis deportacji, przesiedleń, ucieczek, przymusowych poborów do wojska i wywózek do pracy przymusowej. Takie były po prostu doświadczenia różnych narodów zamieszkujących tereny przedwojennej Polski. Prezentując obecny stan wiedzy historycznej, atlas ma być nie tylko głosem w dyskusji specjalistów, ale - dzięki swojej formule - przede wszystkim pozwolić na przybliżenie masowemu czytelnikowi tej tak ważnej części narodowej historii. Kontrowersyjnej ale i ciekawej. Być może znajdą w nim dramatyczną cząstkę osobistego losu, symboliczne upamiętnienie przeżyć swoich najbliższych – rodziców, dziadków, pradziadków.


Nagrodę Czytelników otrzymała książka – „Rotmistrz Witold Pilecki 1901 – 1948” autorstwa Jacka Pawłowicza. Książka zdobyła 878 głosów internautów.

Album zawiera m.in. niepublikowane dotychczas zdjęcia z rodzinnej kolekcji rotmistrza. Prezentuje życie Witolda Pileckiego, od jego najmłodszych lat, aż po okrutny mord, dokonany na rotmistrzu 25 maja 1948 r. Ciekawe fotografie ukazują Pileckiego jako skauta i uczestnika wojny polsko-bolszewickiej 1919–1920. Aktywnego obywatela Ziemi Nowogródzkiej. Żołnierza Polskiego Państwa Podziemnego, ochotnika w obozie KL Auschwitz, powstańca ze „Zgrupowania Chrobry II”, a po wojnie – konspiratora budującego siatkę wywiadowczą. Ostatnia odsłona to aresztowanie, wyrok i męczeńska śmierć w mokotowskim więzieniu z rąk ubeckich oprawców.

Więcej informacji, w tym pozostałe uczestniczące w konkursie tytuły: http://www.ipn.gov.pl/portal/pl/305/11154/

poniedziałek, 2 listopada 2009

Drugi obieg

Komuniści żądali ślepego posłuszeństwa i udziału w zniewalaniu społeczeństwa. Twórcy coraz częściej orientowali się, że są wykorzystywani, oszukiwani i pozbawiani nieodzownej artystom wolności, bez której prawdziwa twórczość nie jest możliwa. (…) Tak narodził się działający poza kontrolą państwa komunistycznego niezależny ruch kulturalny – czytamy na nowym portalu Instytutu Pamięci Narodowej, www.kultura-niezależna.pl.

Na stronie, która powstała w ramach obchodów Roku Kultury Niezależnej można dowiedzieć się m.in. jak powstał tzw. drugi obieg, w którym drukowano i kolportowano zakazane wydawnictwa i plakaty. Dowiemy się również jak w czasach komuny organizowano nielegalne imprezy artystyczne, spektakle teatralne, recitale i wystawy, czy też jaką rolę w tworzeniu kultury niezależnej odegrał Kościół.

W zakładce „multimedia” można posłuchać relacji osób związanych z podziemiem, a także piosenek w wykonaniu Antoniny Krzysztoń, Jana Krzysztofa Kelusa, czy Leszka Wójtowicza.

środa, 30 września 2009

Oni odmówili bezpiece

Wiele powiedziano niesprawiedliwych słów o Instytucie Pamięci Narodowej i lustracji w ogóle. O „babraniu się w teczkach”, o „wizji świata z perspektywy SB” itd. Jakoś nie dziwi mnie, że największe ataki spotykają IPN ze strony tych którzy mają najwięcej powodów do obaw. Po za tym dość łatwo przechodzi się do porządku dziennego nad tym, że prócz ujawniania agentów, czy mechanizmów funkcjonowania komunistycznego aparatu przemocy i komunistycznego państwa w ogóle, proces penetracji archiwów ujawnia postawy nonkonformistyczne, czy wręcz bohaterskie. Zwracał na to uwagę już ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, który w swej książce poświęcił bardzo wiele miejsca księżom którzy oparli się próbom werbunku, jak i tym, którzy potrafili współpracę zerwać. Książka „Księża wobec bezpieki” dedykowana jest „Kapłanom i świeckim, zapomnianym bohaterom zmagań z systemem komunistycznym”.

Kolejną publikacją poruszającą niemal w całości właśnie ten aspekt ujawniania archiwów IPN jest lipcowy numer Biuletynu Instytutu Pamięci Narodowej pod znaczącym tytułem „Oni odmówili bezpiece”. Biuletyn otwiera rozmowa Jana M. Rumana z Wojciechem Frazikiem i Filipem Musiałem poświęcona aparatowi bezpieczeństwa, sposobowi werbowania agentów i możliwościom opierania się temuż, oraz jakie niosło to ze sobą zagrożenia na przestrzeni całej historii PRLu.

Właściwie początek agentury sięga jeszcze czasów IIRP, gdy KPP była nie tyle tajną agenturą ZSRS, co jawną ekspozyturą Kremla, a jednymi z pierwszych ofiar odmowy współpracy byli oficerowie wymordowani m. in. w Katyniu.

Bezpośrednio po wojnie wysiłek aparatu represji kierował się na umocnienie władzy komunistycznej, która zasadzała się wyłącznie na sowieckich i bezpieczniackich bagnetach a która cieszyła się śladowym poparciem w społeczeństwie. Która to władza bezpośrednio podlegała przedstawicielom Kremla, a personalnie byli to wierni agenci sowieccy, lub wręcz sowieci oddelegowani do Polski. Agentura wykorzystywana była przede wszystkim do niszczenia podziemia antykomunistycznego i wszelkich przejawów niepodległościowych działań. Po roku 1947 zintensyfikowano działania przeciwko Kościołowi Katolickiemu.

W przypadku odmowy współpracy najtrudniej miały osoby osadzone w więzieniach i aresztach - mogło być brutalne śledztwo, wieloletnie więzienie, lub wyrok śmierci. Aparat bezpieczeństwa nie sporządzał wówczas dokumentacji dotyczącej kandydatów na współpracowników, więc nie ma bezpośrednich informacji o skali odmów podjęcia współpracy. Zdarzało się, ze po wyjściu z więzienia osoby, które zgodziły się na współpracę nie podejmowały jej, unikały kontaktów, lub zmieniały środowisko, by przestać być potencjalnie użytecznym dla bezpieki. Niewątpliwie czasy stalinowskie były najtrudniejsze, ale odmowa lub zerwanie współpracy, choć pewnie nieczęste, zdarzały się i w niektórych przypadkach zachowała się dokumentacja bezpośrednia lub pośrednia.

W latach późniejszych odmowa współpracy nie groziła już tak poważnymi konsekwencjami, a od momentu opublikowania wskazówek jak zachowywać się w przypadku przesłuchania przez SB, czy prób werbunku coraz powszechniejsza była wiedza jak się przed nim bronić, choć ryzyko zawsze istniało o czym świadczy choćby tzw. Raport Komisji Rokity. Tak czy inaczej z czasem malała ilość agentów szantażowanych, a wzrastała kupowanych. Coraz rzadziej za odmowę współpracy groziły sankcje, a coraz częściej jej podjęcie ułatwiało karierę. Odmowa współpracy mogła oznaczać np. nie otrzymanie paszportu, natomiast jej podjęcie pomagało miernym literatom, naukowcom, czy reżyserom.

Poniżej kilka skrótowych informacji o osobach opisanych w lipcowym Biuletynie IPN.

Prot Feliks Komornicki (1906 - 1981). Żołnierz września, w grudniu 39 przystąpił do konspiracji. Po wojnie aresztowany i zwolniony. Dwukrotne próby werbunku – 1949 i 1952. Dwukrotnie odmówił „bez względu na konsekwencje”, „woli siedzieć, a nie będzie współpracować ” – z zachowanych notatek UB.

Edward Serwański (1912-1981). Oficer ZWZ-AK, członek „Ojczyzny”, „Szarych Szeregów”, uczestnik Powstania Warszawskiego. Więziony w latach 1948-1951. Wielokrotne próby werbunku w czasie brutalnego śledztwa, jak i po uwolnieniu nie powiodły się. Obserwowany, inwigilowany i szykanowany przez bezpiekę przez wiele lat.

Ks. Jan Wójcik (1911-1954). W czasie okupacji wspierał partyzantkę, pomagał Żydom, być może był zaangażowany również po roku 1944. Aresztowany i skazany za domniemane przestępstwa gospodarcze oparł się próbom werbunku („wolałbym odsiedzieć drugi taki wyrok, niż zostać konfidentem UB”), któremu jeśli by uległ zapewniłby mu wolność. W więzieniu pogorszył się stan zdrowia ks. Wójcika, zmarł trzy tygodnie po opuszczeniu więzienia.

Adam Potyra (1922-2003). Żołnierz ZWZ-AK. Aresztowany i skazany w 1945 roku. Zwolniony na mocy amnestii. Inwigilowany przez wiele lat. Werbowany odmówił współpracy. Dopiero na początku lat dziewięćdziesiątych ujawnił przechowywane dokumenty AK z czasów wojny.

Kazimierz Heller. Przedwojenny działacz narodowo-radykalny, okupację spędził na Syberii i nad Wołgą, wrócił do Polski w 1946 roku. Werbowany w roku 1950 i 1953. W 1953 podpisał zobowiązanie do współpracy, ale podarł je i współpracy stanowczo odmówił. Zyskał miano fanatyka religijnego, był inwigilowany przez kilka kolejnych lat.

Ks. Jan Kopytko. Zbierano informacje na jego temat gdy był klerykiem w seminarium usiłując znaleźć jakieś „haki”. Podczas próby werbunku w czasie ferii zimowych w 1971 roku wyrzucił SBeka za drzwi.

Tomasz Strzyżewski, nazywany polskim Mitrochinem. Jako młodzieniec kontestując rodzinny katolicyzm został ateistą, ZMSowcem, a później członkiem Partii. Nieco przypadkiem trafił do krakowskiej delegatury GUKPPiW, czyli został cenzorem. Podczas nocnych dyżurów przepisywał „Książkę zapisów i zaleceń GUKPPiW” oraz inne dokumenty cenzury. W 1977 roku wyjeżdża do Szwecji wywożąc swoje archiwum (dekonspiracja oznaczałaby z pewnością proces o szpiegostwo). Bezcennymi materiałami nie wykazały specjalnego zainteresowania ani RWE, ani Paryska Kultura. W końcu fragmenty zostały opublikowane przez NOWą a następnie przez „Aneks”. Była to istna bomba. Losy Strzyżewskiego nie były jednak różowe. Musiał znosić najrozmaitsze upokorzenia, posądzenia o agenturalność i działanie z chęci zysku (niechlubna rola Andrzeja Koraszewskiego, który próbował weryfikować prawdomówność Strzyżewskiego dzwoniąc do krakowskiej cenzury i dwuznaczna postawa Eugeniusza Smolara względem Strzyżewskiego).

Edward Leśniak – redaktor techniczny Znaku. Ropracowywany w latach 1977-87. Podejmowano próby sprowadzenia wymuszanych oficjalnych kontaktów (wezwania do stawienia się) na ścieżkę nieoficjalną. Leśniak zdawał sobie sprawę do czego dążą SBecy i konsekwentnie odmawiał wszelkich nieoficjalnych kontaktów.

Ks. Józef Danach i ks. Oskar Thomas. Obaj działali w Duszpasterstwie Akademickim. Przewidziano ich do werbunku w roku 1978. Pod pretekstem wniosku paszportowego próbowano przeprowadzać rozmowy z ks. Danachem. Po każdej takiej próbie ks. Danach szeroko o tym rozpowiadał, co zwrotnie docierało do funkcjonariuszy SB. Gdy próbowano przeprowadzić rozmowę z ks. Thomasem w jego mieszkaniu niezapowiedzianie pojawił się również ks. Danach. W ten sposób poprzez rozgłaszanie prób kontaktów ze strony SB sparaliżowali oni próby werbunku.

Ks. Adolf Chojnacki (1932-2001). Został wciągnięty na czarną listę Wydziału D do zwalczania szczególnie niewygodnych księży. Wydział D posługiwał się wszelkimi metodami w celu poderwania autorytetu i zastraszenia księży. Polegały one na szkalowaniu, rozprzestrzenianiu plotek o niemoralnym prowadzeniu się, dzieciach, chorobach psychicznych, alkoholizmie itd. Jeśli to nie przynosiło skutków niszczono samochody, wybijano okna, truto psy. Następnym krokiem były pobicia i morderstwa. Blokowano również obejmowanie parafii, wyjazdy zagraniczne itd. Za swoją działalność jako kaznodziei i księdza wspierającego więzionych i prześladowanych spotkały ks. Chojnackiego rozliczne szykany z tych wymienionych wyżej. W PRLu nigdy nie został proboszczem.

http://www.blogpress.pl/node/1652

piątek, 25 września 2009

Śmierć na skrawku wolnej Polski

Dwudziestego września 1939 roku Armia Czerwona najechała na Grodno, polskie miasto, pięknie położone nad Niemnem, nazwane kiedyś „grodem Batorego”. Chciałbym przypomnieć jedno ze zdarzeń z tamtych piekielnych dni, by zachować pamięć o małym bohaterze, chłopcu który stał się symbolem heroicznej walki mieszkańców tego miasta z sowieckim najeźdźcą. Do grodnian, którzy przeżyli tę zbrodniczą napaść, generał Władysław Sikorski powiedział później: "Jesteście nowymi Orlętami. Postaram się, żeby wasze miasto otrzymało Virtuti Militari i tytuł zawsze Wiernego"...

Nie będę opisywał sytuacji jaka panowała wtedy w Grodnie, ani przebiegu dramatycznych walk z bolszewikami. Wspomnę tylko, że jeszcze w sierpniu, a potem 10 września miejscowy garnizon opuściła znaczna część polskiego wojska. Niewielka liczba żołnierzy, którzy pozostali w mieście oraz policjanci, harcerze, kolejarze, pocztowcy , a także inni mieszkańcy, szykowali się do obrony swego grodu przed wrogiem. W sumie pod bronią było około dwa tysiące osób.

Nieco wcześniej, na polecenie dowódcy Obszaru Warownego „Grodno”, pułkownika Bohdana Hulewicza zarekwirowano zapasy miejscowej wytwórni wódek po to, by alkohol w butelkach zastąpić benzyną. Czy to właśnie podczas obrony Grodna powstała nazwa „koktajl Mołotowa”, czy też wymyślili ją nieco później Finowie w czasie „wojny zimowej” z sowietami? Nieistotne. Wtedy te butelki z benzyną miały być skuteczną bronią na niemieckie czołgi. I na Grodno najechały czołgi. Kilkadziesiąt, może nawet setka. Z czerwoną gwiazdą.

Część sowieckich wozów bojowych udało się obrońcom miasta unieszkodliwić tymi „zapalającymi granatami”. Jedną z butelek pochwycił 13 – letni Tadek Jasiński i cisnął nią w czołg. Nie zapaliła się. Czerwonoarmiści złapali chłopca, skatowali i przytwierdzili do frontu maszyny wykorzystując jako żywą tarczę… Tadek umarł śmiercią bohaterską i męczeńska. Jego śmierć i śmierć setek grodnian jest jednym z dowodów barbarzyństwa sowieckiej hordy, która najechała na nasz kraj.

Zdarzenie, o którym wspomniałem opisała w swojej książce pt. „ Jeśli zapomnę o nich…” podpułkownik Grażyna Lipińska, świadek i uczestnik tamtych wydarzeń, wówczas dyrektor szkoły zawodowej w Grodnie. Pozwalam sobie przytoczyć ten fragment książki, bo poruszył mnie on do głębi:

„(...) Ale ja widzę na dalekim czołgu jasną plamę. Nagła, straszna pewność! Głogów! Nie zważam na Dankę, nie słyszę jej krzyku. Śmiercionośna maszyna toczy się naprzód, a ja stępiała na wszystko lecę prosto na nią. Przeraźliwy zgrzyt… czołg staje tuż przede mną. Na łbie czołgu rozkrzyżowane dziecko, chłopczyk. Krew z jego ran płynie strużkami po żelazie. Zaczynamy z Danką uwalniać rozkrzyżowane, skrępowane gałganami ramiona chłopca. Nie zdaję sobie sprawy, co się wokół dzieje. A z czołgu wyskakuje czarny tankista, w dłoni trzyma brauning, za nim drugi – grozi nam. Z podniesioną po bolszewicku do góry pięścią, wykrzywioną w złości twarzą, ochrypłym głosem krzyczy, o coś oskarża nas i chłopczyka. Dla mnie oni nie istnieją, widzę tylko oczy dziecka pełne strachu i męki. I widzę jak uwolnione z więzów ramionka wyciągają się do nas z bezgraniczną ufnością. Wysoka Danka jednym ruchem unosi dziecko z czołgu i składa na nosze. Ja już jestem przy jego głowie. Chwytamy nosze i pozostawiając oniemiałych naszym zuchwalstwem oprawców, uciekamy w stronę szpitala.

Chłopczyk ma pięć ran od kul karabinowych (wiem – to polskie kule siekają po wrogich czołgach) i silny upływ krwi, ale jest przytomny. W szpitalu otaczają go siostry, doktorzy, chorzy. – Chcę mamy – prosi dziecko. Nazywa się Tadeusz Jasiński, ma 13 lat, jedyne dziecko Zofii Jasińskiej, służącej, nie ma ojca, wychowanek Zakładu Dobroczynności. Poszedł na bój, rzucił butelkę z benzyną na czołg, ale nie zapalił, nie umiał… Wyskoczyli z czołgu, bili, chcieli zabić, a potem skrępowali na froncie czołgu. Danka sprowadza matkę. Nie pomaga transfuzja krwi. Chłopiec coraz słabszy, zaczyna konać. Ale kona w objęciach matki i na skrawku wolnej Polski, bo szpital wojskowy jest ciągle w naszych rękach. Matka umierającego chłopca, zrozpaczona i jednocześnie pobudzona czynem synka, szepcze mu: „Tadzik, ciesz się! Polska armia wraca! Śpiewają...”.”

http://www.blogpress.pl/node/1449

http://pl.wikipedia.org/wiki/Tadeusz_Jasi%C5%84ski

http://pl.wikipedia.org/wiki/Gra%C5%BCyna_Lipi%C5%84ska

środa, 24 czerwca 2009

Powstał kolejny SKOIPN

Siedlecki Społeczny Komitet Obrony IPN został wpisany do Ewidencji Stowarzyszeń Zwykłych przez Prezydenta Miasta Siedlce 13 maja 2009 roku pod numerem 15.

Przewodniczącym jest Kazimierz Kacprzak tel (025)633-70-58

Siedlecki SKOIPN zebrał już 436 podpisów pod petycją (http://www.petycje.pl/petycjePodglad.php?petycjeid=3923)

Kolejne podpisy są zbierane.

Lista z podpisami została wysłana do Premiera Donalda Tuska.

poniedziałek, 30 marca 2009

List do Premiera Donalda Tuska w obronie IPN

http://www.petycje.pl/petycjePodglad.php?petycjeid=3923

Szanowny Panie Premierze,

z niepokojem przyjęliśmy słowa, w których zapowiada Pan pozbawienie Instytutu Pamięci Narodowej środków finansowych na działalność. Zdumienie nasze budzi fakt, że jest to reakcja na wydanie książki przez prywatne wydawnictwo, z czym Instytut Pamięci Narodowej nie miał nic wspólnego.

Pragniemy przypomnieć Panu Premierowi, że Instytut Pamięci Narodowej jest instytucją finansowaną ze środków publicznych i ma służyć społeczeństwu, a nie doraźnym celom polityków, nawet tym sprawującym najwyższą władzę.Otrzymanie od narodu
mandatu do sprawowania władzy państwowej jest służbą społeczeństwu, a nie narzędziem do walki politycznej czy wyrażania swoich osobistych sympatii lub uprzedzeń.
Zadaniem i powinnością organów władzy państwowej jest zagwarantowanie takim instytucjom jak Instytut Pamięci Narodowej możliwości wykonywania ustawowych i statutowych celów. Obowiązkiem ich jest także ochrona praw obywatelskich, w tym wolności słowa i wolności badań naukowych.

Jako naród mamy prawo poznać historię swojego kraju, czego pozbawiano nas przez kilkadziesiąt lat, tym bardziej jesteśmy zaniepokojeni, że w wolnym i demokratycznym kraju, Premier Rządu przemawia do nas - obywateli- językiem gróźb i szantażu cenzury. Ubolewamy, że stara się Pan Premier narzucić historykom zakres badań naukowych i chce pozbawić nas - obywateli -
możliwości poznania prawdy.

Niżej podpisany/a:
Anita Czerwińska
Społeczny Komitet Obrony IPN
01-703 Warszawa
anita.czerwinska@yahoo.pl

wtorek, 17 lutego 2009

Portal o ks. Jerzym Popiełuszce

Pod adresem www.popieluszko.pl Instytut Pamięci Narodowej uruchomił portal internetowy poświęcony ks. Jerzemu Popiełuszce - poinformował rzecznik IPN Andrzej Arseniuk.

Portal opowiada historię życia ks. Popiełuszki poprzez wirtualną wędrówkę po jego pokoju. "Został on pomyślany w ten sposób, by nawiązywał do rzeczywistych pomieszczeń, w których żył i pracował ks. Jerzy. W wirtualnym pokoju pojawią się (...) przedmioty symbolizujące kolejne etapy życia kapłana - jak np. czapka żołnierska, będąca odniesieniem do lat służby wojskowej kleryka Popiełuszki" - informuje IPN.

W opinii rzecznika IPN, tego rodzaju forma przekazu daje szansę "na dotarcie do szerokiego kręgu odbiorców, a szczególnie do ludzi młodych, dla których Internet jest podstawowym narzędziem komunikacji".

Zdaniem Arseniuka, portal ma "przypomnieć i ugruntować w świadomości społecznej postać księdza Jerzego, niezłomnego duchownego, zamordowanego w 1984 roku przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa".

Na stronie zamieszczone są m.in. filmy archiwalne i dokumentalne (m.in. relacje ks. Zygmunta Malackiego, o. Gabriela Bartoszewskiego), galeria zdjęć oraz mapa przedstawiająca miejsca działalności ks. Jerzego. Odbiorcy portalu mogą przeczytać informacje dotyczące inwigilacji ks. Popiełuszki, jego procesów sądowych, ale także toczącego się procesu beatyfikacyjnego.

Jak napisali autorzy portalu, szczególnie wartościowe są homilie ks. Popiełuszki (w formacie audio), które głosił podczas Mszy Świętych za Ojczyznę w warszawskim kościele Św. Stanisława Kostki. Kazania zostały zamieszczone także w formie tekstów do czytania oraz w postaci autentycznych rękopisów.

Na portalu do dyspozycji zainteresowanych są także materiały edukacyjne np. scenariusze lekcji, które przybliżają postać i działalność ks. Popiełuszki.

Portal o ks. Popiełuszce jest inicjatywą Instytutu Pamięci Narodowej i Narodowego Centrum Kultury.

www.popieluszko.pl

PAP

piątek, 16 stycznia 2009

Bernard o pamiętnikach "Żelaznego"

Zachęcony wpisami z bloga „Żołnierze Wyklęci” postanowiłem nabyć publikację IPNu „Edmund Edward Taraszkiewicz „Żelazny” Trzy Pamiętniki”. Najszybciej i najłatwiej a dodatkowo ze zniżką można to zrobić w siedzibie Instytutu na ulicy Towarowej w Warszawie, co też wczoraj uczyniłem. Przy mnie został sprzedany jeszcze jeden egzemplarz, a kolejny ktoś oglądał.
Na stronie IPNu poświęconej tej pozycji można znaleźć następujący opis:
Edmund Edward Taraszkiewicz „Żelazny” (1921–1951) był ostatnim dowódcą oddziału zbrojnego w Obwodzie WiN Włodawa i równocześnie jednym z najdłużej walczących żołnierzy podziemia antykomunistycznego w Polsce. Dowództwo oddziału przejął po śmierci swojego brata Leona – „Jastrzębia” (1921–1947). Zginął w walce, otoczony przez kilkusetosobową grupę operacyjną UB i KBW. Pozostawił po sobie pamiętniki, zarekwirowane później przez UB, w których opisał zbrojny opór antysowiecki od jesieni 1944 r. do października 1949 r. na terenie powiatu włodawskiego. W żywy i ciekawy sposób zrelacjonował w nich udział żołnierzy podziemia niepodległościowego w walce z komunizmem i coraz bardziej postępującą sowietyzację Polski.
Samą książkę czyta się (jestem w trakcie) jak scenariusz sensacyjnego filmu. Kinemtografia niemiecka wyprodukowałą już kilkanaście filmów o swoim kilkuosobowym ruchu oporu. Dlaczego w Polsce nie ma filmu np. o Żelaznym?

Poniżej ku zachęcie początek pamiętnika Żelaznego:

Akcja na posterunki policji ukraińsko-komunistycznej w Hańsku, Sosnowicy, Pieszowoli, Dubecznie

Przy końcu maja br. otrzymał komendant „Orlis" meldunek od „Grunwalda", że do wsi Lubowierz przyjechał były członek naszej organizacji Wink autem ciężarowym, by zabrać swoją rodzinę na zachód. Komendant „Orlis" udał się wraz z bojówką oraz jeszcze kilkoma ludźmi do Lubowierza, gdzie komendant bojówki „Jastrząb", władający językiem sowieckim zaaresztował Winka, który był ubrany w mundur sowieckiego porucznika. Po zmuszeniu Winka pod groźbą pistoletów do jazdy i po długich ceregielach pojechaliśmy autem do Dubeczna, gdzie rozbroiliśmy milicję składającą się z 8 ludzi. Pojechaliśmy dalej do Hańska, gdzie zarekwirowano w Urzędzie Gminnym maszynę do pisania oraz jeszcze kilka przedmiotów potrzebnych dla nas. Potem pojechaliśmy do Sosnowicy, przedstawiliśmy się tamtejszemu posterunkowi jako Sowieci jadący na pomoc policji. Komendant posterunku w Sosnowicy zapytał się: „Kto tu jest między wami najstarszy?". Na co zgłosił się „Jastrząb" i udał się z nim do budynku murowanego, gdzie się mieścił posterunek, w celu sprawdzenia naszych dokumentów. Za komendantem udali się „Jastrząb", „Brodacz", „Sęp" i „Lew". W kancelarii posterunku obecni byli ze strony policji pięciu ludzi, a reszta, tj. 10 ludzi z policji była na dworze, gdzie rozmawiała z naszymi ludźmi.
W kancelarii „Jastrząb" w odpowiednim momencie wymierzył w komendanta policji z pistoletu, lecz pistolet jego nie wypalił. Był to bardzo dramatyczny moment... Widząc to „Brodacz" wziął na cel trzech milicjantów stojących naprzeciw niego, którzy zorientowali się co się święci i chwytali za broń. Położył ich serią z automatu. „Jastrząb" po zacięciu się krótkiej broni zdołał się ukryć pod stołem, inaczej by zginął od kul komendanta policji. „Sęp" zauważył stojącego na podłodze diektiora, którego jeden z milicjantów usiłował uruchomić, skoczył do niego i zaczął się z nim szamotać, chcąc mu wyrwać diektior z ręki, na co „Brodacz" krzyczy: „pal mu w łeb z pistoletu", czego „Sęp" nie uczynił, gdyż był bardzo miękkiego serca, a ów milicjant niewiele myśląc uciekł... Uciekającego komendanta policji Łucia zastrzelił z visa „Lew" oraz jeszcze jednego milicjanta.
W międzyczasie ci nasi, którzy stali na dworze pod dowództwem komendanta „Orlisa", mieli za zadanie resztę milicjantów rozbroić i zawalić, lecz oni się wszyscy tak pomieszali z milicjantami, że żadnego z nich nie zabili. „Jastrząb" po załatwieniu się w środku schwycił za diektior i zaczął z niego strzelać po drzwiach, które szły na pierwsze piętro, bo przypuszczał, że tam mogą być jeszcze inni milicjanci. Słysząc to, nasi na dworze z komendantem „Orlisem" na czele zaczęli uciekać w pole... Pozostał tylko „Lech", „Barabas" i Wink, którego pilnował „Lech" z karabinem w rękach oraz jeszcze trzech berlingowców. Tylko ci ludzie nie ustraszyli się niczego i pozostali tam, gdzie ich pozostawiono! W wewnątrz zaś po tych dramatycznych chwilach „Jastrząb", „Brodacz", „Sęp", „Barabas" zabrali broń, która była w pokojach oraz papiery znalezione przy pobitych milicjantach i wyszli na dwór, a tu nikogo nie ma...
Odgłos walki usłyszeli Ukraińcy ze wsi Górki, którzy zaczęli strzelać do nas z odległości l km. Przyznać trzeba, że były to strzały na postrach, gdyż Ukraińcy nie wiedzieli, co się właściwie w Sosnowicy dzieje. W każdym bądź razie „Jastrząb", mając przy sobie tylko trzech ludzi nie ryzykował dłużej pozostawać w Sosnowicy. Bojąc się, że zostanie okrążony, zapalił cały budynek. Gdy strzały od Ukraińców zaczęły być coraz gęściejsze wyjechał z Sosnowicy, stanął na drodze krzycząc i wołając na p. komendanta „Orlisa" i tych, którzy pouciekali. Po długich wołaniach powyłazili oni z krzaków [i wsiedli] do auta. Przez ucieczkę ludzi, którzy stali na dworze i mieli zadanie zbadać budynek, przeoczona została piwnica pod posterunkiem, w której był magazyn broni i amunicji, a który następnie pod wpływem ognia wyleciał w powietrze.
Pojechaliśmy dalej do wsi Pieszowola, gdzie rozbroiliśmy cały tamtejszy posterunek i pojechaliśmy do kwater. W akcji tej zdobyto: 2 karabiny maszynowe, 6 automatów, 5 szt. broni krótkiej, 30 granatów i około 50 karabinów ręcznych.
Powyższa akcja obeszła się dzięki Opatrzności Boskiej bez żadnych ofiar.

Blog "Żołnierze Wyklęci Zapomniani Bohaterowie"
Edward Taraszkiewicz
Edmund Edward Taraszkiewicz „Żelazny”, Trzy pamiętniki
57 rocznica śmierci ppor. cz.w. Edwarda Taraszkiewicza "Żelaznego"
FOTORELACJA Z ODSŁONIĘCIA POMNIKA W HOŁDZIE ŻOŁNIERZOM POR. "JASTRZĘBIA" i PPOR. "ŻELAZNEGO" - WŁODAWA 12 X 2008 r.
"Każdy z nas chciał być "Jastrzębiem"...
Ostatnia walka ppor. "Żelaznego" - część 1
Ostatnia walka ppor. "Żelaznego" - część 2
"JASTRZĄB" i "ŻELAZNY"... - KSIĄŻKA DO POBRANIA
TRZEBA PRZECZYTAĆ !!!
62 rocznica śmierci por. "Jastrzębia"
PROMOCJA PAMIĘTNIKÓW "ŻELAZNEGO"