poniedziałek, 29 grudnia 2008

Bohaterowie Września 1939 w kalendarzu IPN

"Nasi bohaterowie" - to tytuł kalendarza ściennego na 2009 r., wydanego przez krakowski Oddział Instytutu Pamięci Narodowej. Wydawnictwo przygotowano w związku z przypadającą w przyszłym roku 70. rocznicą wybuchu II wojny światowej.


"Kalendarz prezentuje 12 postaci z Września 1939 r., które właściwie nie są znane szerszej opinii publicznej, ale są to prawdziwi bohaterowie naprawdę niezwykłych historii" - ocenia rzeczniczka krakowskiego IPN, Dorota Solak.



Każda z dwunastu miesięcznych kart kalendarza poświęcona jest innej postaci. Na awersie zamieszczono zdjęcie i krótki biogram bohatera, a na odwrocie - dłuższy opis wydarzenia, w którym się wsławił. Historycy IPN dołożyli starań, aby kalendarzowe noty były napisane przystępnym językiem.

Na pierwszych sześciu kartach kalendarza zamieszono kolejno sylwetki: płk. Kazimierza Mastalerza, którego szwadrony przeprowadziły 1 września 1939 r. szarżę kawaleryjską pod Krojantami; ppłk. Leopolda Pamuły, który w walce z trzema niemieckimi myśliwcami zestrzelił jeden samolot wroga, a drugi staranował własną maszyną; kpt. Władysław Raginisa, dowódcy odcinka "Wizna" nad Narwią, gdzie polscy żołnierze przez ponad dwie doby zatrzymywali czterdziestokrotnie liczniejsze siły niemieckie; gen. Stanisława Maczka, wybitnego dowódcy polskich wojsk pancernych w II wojnie; gen. Tadeusza Kutrzeby, dowodzącego polskimi armiami w Bitwie nad Bzurą, która była największym starciem z siłami niemieckimi w Kampanii Wrześniowej; oraz kpt. Jana Grudzińskiego, dowódcy okrętu podwodnego ORP "Orzeł".

Druga część kalendarza przypomina postaci: ppłk. Narcyza Łopianowskiego, którego szwadron zniszczył 17 sowieckich czołgów pod Kozłowcami; płk. Stanisława Dąbka, którego żołnierze bronili przed Niemcami placówki w Gdyni i na Oksywiu przez 19 dni, o wiele dłużej niż broniło się Westerplatte; kmdr. por. Zbigniewa Przybyszewskiego, dowódcy pojedynku artyleryjskiego na Helu z niemieckimi pancernikami "Schleswig-Holstein" i "Schlesien"; gen. Wilhelma Orlika-Rueckemanna, bohatera Korpusu Ochrony Pogranicza; gen. Franciszka Kleeberga, zwycięzcy spod Kocka oraz pilotki Janiny Lewandowskiej, jedynej kobiety zamordowanej w Katyniu.

Maciej Zakrzewski z Biura Edukacji Publicznej krakowskiego IPN podkreśla, że wybór 12 postaci spośród wszystkich bohaterów Września 1939 r. był bardzo trudny. Często decydujące przy doborze były walory edukacyjne, możliwość odkłamania niektórych wątków Polskiego Września. Tak było w przypadku polskiej kawalerii, która - jako bardziej mobilna i skuteczniejsza od piechoty - odegrała w Kampanii Wrześniowej bardzo istotną rolę. Jednak ośmieszana przez niemiecką, a później także peerelowską propagandę, doczekała się niezasłużonych ocen.

"Ten kalendarz to także hołd dla tych, którzy zostali w nim uwiecznieni, a symbolizują bohaterstwo i bohaterów tamtego czasu" - dodał Zakrzewski.

Kalendarz został wydany w nakładzie 5 tys. egzemplarzy. Krakowski oddział rozesłał kalendarze do 10 oddziałów i 7 delegatur IPN w całej Polsce, które będą bezpłatnie rozprowadzać wydawnictwo do szkół, bibliotek i podobnych instytucji. Prócz tego kalendarz, jako szkolną pomoc naukową, będzie można pobrać w formacie PDF ze strony internetowej IPN.


Za:
PAP - Nauka w Polsce, kol

sobota, 13 grudnia 2008

"Gry wojenne" - historia pułkownika Kuklińskiego

Sekwencja otwierająca film




„Gry Wojenne” w reżyserii Dariusza Jabłońskiego to film dokumentalny, którego bohaterem jest pułkownik Ryszard Kukliński. W wyniku blisko pięcioletniej pracy reżysera z ekipą filmową w filmie wypowiadają się najważniejsze postacie i świadkowie działalności pułkownika z USA, Rosji i Polski. Prezentowanie są również po raz pierwszy niezwykle istotne dokumenty tego okresu, odtajnione przez twórców filmu.

["Gry wojenne" to dokument na miarę XXI wieku, zajmujący poprzez treść i intrygujący dzięki formie. Dzieło to ogląda się nie tylko z zainteresowaniem, ale wręcz z przejęciem. Przez niecałe dwie godziny projekcji otrzymujemy obrazy różnej formy i faktury, słuchamy opowieści ludzi, którzy mówią o rzeczach chwilami niewyobrażalnych, w tym o faktycznej groźbie nuklearnej zagłady Środkowej Europy. Kto wie czy gdyby nie Kukliński istnielibyśmy jako naród, a tereny między naszymi granicami, jak i paru innych sąsiednich państw, nie byłyby ziemią jałową? Od strony wizualnej jest to też unikat w odniesieniu do formuły dokumentalnej.] - fragment recenzji Artura Cichmińskiego

- To film szalenie ważny - powiedział dr Antoni Dudek z IPN, który był konsultantem historycznym podczas realizacji "Gier wojennych".

Dudek ocenił film Jabłońskiego bardzo wysoko, jako wartościowe źródło informacji historycznych. - To film o płk. Kuklińskim, o zimniej wojnie i o stanie wojennym - powiedział historyk.



Film będzie można obejrzeć w kinach od 23 stycznia 2009 r. Reżyser zapowiedział, że stworzy także 5- odcinkowy serial telewizyjny o płk. Kuklińskim. Według dyrektora Agencji Filmowej TVP Sławomira Jóźwika, serial zostanie pokazany w telewizji najprawdopodobniej za ok. 1,5 roku. Ma się w nim znaleźć więcej materiałów nt. Kuklińskiego, niż w filmie kinowym, m.in. wypowiedzi kolejnych świadków działalności pułkownika.

wtorek, 9 grudnia 2008

Hitlerowcy, naziści, Niemcy

Napisy na tablicach mówiące o zbrodniach „hitlerowskich” lub „nazistowskich” powinny być uzupełnione o przymiotnik „niemieckie” – uważa Instytut Pamięci Narodowej. Z prośbą o dokonanie tych zmian zwrócił się do wszystkich gmin w Polsce prezes IPN, prof. Janusz Kurtyka.

W swoim piśmie prof. Kurtyka przypomniał o decyzji UNESCO dzięki której wpisano przymiotnik „niemiecki” od oficjalnej nazwy obozu zagłady Auschwitz-Birkenau. A wskazywanie narodowości zbrodniarzy nabiera obecnie szczególnego znaczenia, bo w różnych krajach świata prowadzona jest „konsekwentna polityka ukrywania narodowości sprawców w celu przeniesienia współodpowiedzialności za ludobójstwo na inne narody”.

– Termin „hitlerowcy” w języku polskim ewidentnie kojarzy się z Niemcami. Jednak na tablicach wielojęzycznych jest tłumaczony na ogół jako „naziści”, co oznacza zwolenników bądź członków partii narodowo-socjalistycznej, bez precyzowania ich narodowości. Zagranicznym turystom może sugerować, że chodzi o polskich nazistów, co utwierdzają wciąż powtarzane na Zachodzie informacje o „polskich obozach koncentracyjnych” – mówi dr Maciej Korkuć z krakowskiego oddziału IPN.
Natomiast rzecznik IPN, Andrzej Arseniuk dodaje: – Po utworzeniu NRD w 1949 roku władze PRL, mówiąc o niemieckich zbrodniach, świadomie zaczęły nazywać je „hitlerowskimi” lub „nazistowskimi”. To była decyzja podyktowana względami politycznymi

Macjej Korkuć , jako przykład podaje tablicę z błędnym tłumaczeniem, upamiętniającą śmierć Żydów, która znajduje się na ulicy Szerokiej na krakowskim Kazimierzu.
– Przeciętny Amerykanin czyta tablicę o Żydach pomordowanych „przez nazistów”. Skąd ma wiedzieć, że to funkcjonariusze państwa niemieckiego, a nie Polacy urządzili tu prawdziwą rzeź? – pyta.

Na terenie byłego obozu zagłady w Sobiborze, tablica w języku polskim mówi o „hitlerowcach”, tablice w językach obcych – o „nazistach”. Polskojęzyczne tablice informujące o „hitlerowcach”, ale bez podania ich narodowości, znajdują się też na terenie byłego obozu koncentracyjnego w Działdowie. O „hitlerowcach” jest też mowa na terenie zlokalizowanego obok Cmentarza Wolskiego cmentarza Powstańców Warszawy.

– Tablice na cmentarzu Powstańców Warszawy zostaną wkrótce wymienione – zapewnia Andrzej Przewoźnik, sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. – Zresztą wymiana tablic w całym kraju trwa od wielu lat. To proces żmudny, bo wadliwych tablic jest mnóstwo, a czasami w grę wchodzą także prawa autorskie – dodaje.

Jak zaznacza rzecznik IPN Andrzej Arseniuk, prośba o wymianę tablic to jednak nie jedyna sugestia, z którą prezes Kurtyka zwrócił się do samorządowców. Poprosił ich też, by podjęli wysiłki w celu upamiętnienia zbrodni niemieckich i sowieckich, które nie zostały dotąd odpowiednio udokumentowane.


Żródło:
tvp.info

piątek, 5 grudnia 2008

"...który przyjmie u siebie żyda, nakarmi go oraz ukryje, zostanie rozstrzelany !"

Ci Polacy pomagali Żydom. Za karę Niemcy spalili ich żywcem: tatę, mamę i pięcioro dzieci.Czternastoletniej Jance udało się jakoś wyskoczyć z płonącego domu. Ruszyła biegiem przez podwórko. Ale zaraz skosiły ją strzały.

Niemieccy żandarmi zdarli jej z nóg nowe oficerki z lśniącymi cholewami, które właśnie sprawił Jance ojciec. Potem żandarm chwycił dziewczynę za warkocz i zaciągnął ją z powrotem w płomienie. Tak zginęli Kowalscy z Ciepielowa, wsi na ziemi radomskiej.


Polecamy cały tekst

W ciągu dwóch dni, 6 i 7 grudnia 1942 roku, na terenie dwóch wsi w woj. radomskim, w Ciepielowie i Rekówce, za udzielanie pomocy Żydom - sąsiadom i znajomym licznie zamieszkującym Ciepielów przed wojną, Niemcy zamordowali 33 Polaków; między innym siedmioosobową rodzinę Kowalskich, 14 osób z rodziny Kosiorów, 6 osób z rodziny Obuchów oraz małżeństwo Skoczylasów. Byli paleni żywcem, lub wrzucani do ognia po za zastrzeleniu.

Podczas konferencji, zorganizowanej przez IPN w 66. rocznicę zamordowania rodziny Kowalskich z Ciepielowa, został zaprezentowany pakiet edukacyjny „Polacy ratujący Żydów w czasie II wojny światowej” oraz fragmenty lekcji historii poświęconej metodom ratowania Żydów, przeprowadzonej wcześniej w oparciu o materiały dydaktyczne w nim zawarte. Pierwsze lekcje historii z wykorzystaniem pakietu przeprowadzono w Liceum imienia Stefana Batorego w Warszawie.

Celem akcji edukacyjnej jest uświadomienie, że setki tysięcy Polaków ratowały Żydów mimo groźby kary śmierci. IPN oblicza, że aby uratować jednego Żyda, zaangażowanych było średnio 20 Polaków. Około tysiąca Polaków zapłaciło za to życiem.

Pakiet edukacyjny IPN zawiera między innymi teksty i zdjęcia Polaków ratujących Żydów. Są też materiały dotyczące Ireny Sendlerowej, a także tych polskich rodzin, które zapłaciły życiem za ukrywanie Żydów. W tece są zdjęcia żydowskich kryjówek, ale też donosy współobywateli na tych, którzy ratowali Żydów. Jest także obwieszczenie władz niemieckich: "Każdy Polak lub Ukrainiec który przyjmie u siebie żyda, nakarmi go oraz ukryje, zostanie rozstrzelany!".




Akcja jest elementem kampanii społeczno-edukacyjnej "Życie za życie". Kampania została zainaugurowana we wrześniu przez IPN i Narodowe Centrum Kultury.

Źródła:

Instytut Pamięci Narodowej

http://wiadomosci.onet.pl/1874910,11,ipn_wydal_teke_edukacyjna,item.html

Życie za życie

niedziela, 30 listopada 2008

Marzenia Anny Walentynowicz. List do narodu

W zasadzie to marzenie sprowadza się do jednego;aby Polska była Polską. Żeby ludzie patrzyli w przyszłość, nie wypierając się przeszłości. Bo wtedy każde działanie jest jakby zawieszone w próżni. Żeby wyciągać z przeszłości wnioski, aby uniknąć powtarzania tych samych błędów. A przeszłość, teraźniejszość i przyszłość oprzeć na prawdzie.

W październiku tego roku w Raciborzu miało być spotkanie Anny Walentynowicz w MDK zorganizowane przez Uniwersytet III Wieku, z młodzieżą licealną.

Na 10 minut przed rozpoczęciem spotkania, kiedy młodzież siedziała na sali, spotkanie odwołano. Miało być to spotkanie w ramach lekcji historii, pierwsze z tego cyklu spotkanie z Jerzym Buzkiem odbyło się.

Powodem oficjalnym odwołania: spotkanie z Anną Walentynowicz to spotkanie polityczne ( w przeciwieństwie do spotkania z Buzkiem..) „Radny powiatowy Piotr Olender dementuje pogłoskę, jakoby to tajemniczy telefon od działaczy Platformy Obywatelskiej spowodował, że starosta zaprotestował przeciwko spotkaniu Anny Walentynowicz w Młodzieżowym Domu Kultury.”

Odmówiono młodzieży licealnej (sic!)prawa do poznania stanowiska wobec przeszłości i teraźniejszości Anny Walentynowicz, współzałożyciela WZZ,damy orderu Orła Białego i legendy Solidarności. Bo głosi ona poglądy różniące się od jedynej, słusznej wersji serwowanej przez władze miasta.

Te same gremia, dbałe o wychowanie dzieci i młodzieży,próbują narzucić konieczność wprowadzenia praktycznie od przedszkola zagadnień dotyczących seksualności. Pod hasłem: dziecko ma prawo i potrzebę rozpoznawania innych orientacji seksualnych.

Przeciwko zakłamywaniu rzeczywistości, tak perfekcyjnie prowadzonemu przez szeroko pojęte media, przeciwko któremu walczyła Solidarność za czasów głębokiej komuny, Anna Walentynowicz występuje kolejny raz.Oto treść Jej przesłania:Anna Walentynowicz

Gdańsk, dnia 11 listopada 2008 r.

Moje spojrzenie na dzisiejsza rzeczywistość

Z pewnością znamy słowa Marszałka Józefa Piułsudskiego: ”Być zwyciężonym i nie ule-to zwycięstwo, zwyciężyć i spocząć na laurach, to klęska”.Spróbujmy te słowa odnieść do naszej sytuacji. Zwyciężyliśmy. Takie odczucia mieliśmy gdy powstawała Solidarność.

W brutalny sposób zniweczono nam to zwycięstwo poprzez wprowadzenie stanu wojennego. Broniliśmy się. Potem przyszło pyrrusowe zwycięstwo w 1989 r. Przemiany z którymi były wiązane wielkie nadzieje okazały się płonne. Daliśmy się zmanipulować i dzisiaj mamy poczucie przegranej.

Powstała warstwa oligarchów o strukturach mafijnych, złożona z agentur typu Wojskowych Służb Informacyjnych (WSI). Stało się to kosztem Narodu, który zapłacił i płaci wysoką cenę za tze. Transformacje ustrojową.

Największym naszym dramatem jest to, że w tym przekręcie przemian ustrojowych posłużono się „Solidarnością”. Zaistniał przerażający paradoks , ze nasz wielki sukces solidarnościowy wykorzystano przeciwko nam solidarnościowcom w celu unicestwienia pierwszej „Solidarności”.

Powstała struktura o nazwie „Solidarność” tzw. druga, którą posłużono się w celu przeprowadzenia umów okrągłostołowych. Osiągnięto to metodą kłamstw i oszustw ,które skutecznie wprowadziły społeczeństwo w błąd , a my przez ten czas spokojnie spoczywaliśmy na laurach.

Dzisiaj już wiemy, że na miejsce obalonego komunizmu wprowadzono ekonomiczny kapitalizm , który jest tak naprawdę zmodyfikowanym socjalizmem, a którego dramatyczne skutki aż nadto odczuwamy.

Reasumując można powiedzieć, że zostaliśmy zwyciężeni, ale na szczęście niektórzy z nas nie ulegli i dzięki temu mamy nadzieję na pełne zwycięstwo. Co w moim odczuciu należy zrobić:

I. Wyrwać się z okowów kłamstwa- mówić prawdę, całą prawdę i tylko prawdę.

II. Wykorzystać doświadczenia czasów pierwszej „Solidarności” i stanu wojennego.

III. Uruchomić niezależny obieg informacji na przeciwwagę potężnej machinie medialnej manipulującej opinią publiczną.

IV. Wprowadzić w czyn ewangeliczne słowa Ojca Świętego Jana Pawła drugiego: ”Jedni drugich brzemiona noście i tak wprowadzajcie prawo Chrystusowe”.

V. Bezwzględnie wspierać Pana Prezydenta Profesora Lecha Kaczyńskiego w budowaniu Polski Solidarnej.

Na zakończenie weźmy sobie do serca słowa św. Pawła ,którego rok obchodzimy: ”W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem, a na ostatek został mi przeznaczony wieniec zwycięstwa, który mi w stosownym czasie odda Pan”

Anna Walentynowicz- Kawaler Orła Białego

Za:

1Maud

http://blogmedia24.pl/node/5441


środa, 26 listopada 2008

"Zorza II", czyli działania esbeckich "pielgrzymów"

W Gdańsku naukowcy z IPN zaprezentowali niepublikowany dotychczas, blisko dwudziestominutowy, esbecki film kręcony podczas pielgrzymki Jana Pawła II do tego miasta, w czerwcu 1987 roku. Ukazała się również książka opisująca kulisy pobytu Ojca Świętego w Trójmieście i związane z tym wydarzeniem działania Służby Bezpieczeństwa.

Film bardzo dobrze ukazuje atmosferę panującą w tamtych latach. Z jednej strony wiwatujące na cześć papieża – Polaka tłumy, a z drugiej PRL-owskie służby bezpieczeństwa, które starały się być zawsze w pobliżu Jana Pawła II. Esbecy przez cały czas fotografowali i filmowali Ojca Świętego oraz modlących się ludzi.
Na filmie widać m.in. papieża, jak wsiada do papamobile, jedzie ulicami Gdyni, odprawia mszę na Skwerze Kościuszki. Jest też Jan Paweł II na ORP Błyskawica, płynący motorówką na Westerplatte i modlący się pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców.

Na zdjęciach widać także zwykłe sceny z tego niezwykłego okresu. Gdańszczanie przygotowali się do wizyty, a każdy etap tych przygotowań bacznie obserwowali funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa.

Jak powiedziała Marzena Kruk z gdańskiego oddziału IPN, wytypowano na przykład 103 osoby do zatrzymania w związku z wizytą Jana Pawła II. Część osób została wykreślona z tej listy. Może to świadczyć o dzieleniu opozycji przez SB na ekstremalną i liberalną. Z pewnością dlatego, według Marzeny Kruk, z listy wykreślono, między innymi, Bogdana Borusewicza.

Pokaz filmu połączony był z promocją książki „Operacja „Zorza II”. Służba Bezpieczeństwa i Komitet Wojewódzki PZPR wobec wizyty Jana Pawła II w Trójmieście (czerwiec 1987), wstęp i red. naukowa Sławomir Cenckiewicz, Marzena Kruk, opracowanie Sławomir Cenckiewicz, Adam Chmielecki, Marzena Kruk, Monika Krzencessa-Trichet, Piotr Semków, Przemysław Wójtowicz.

Celem operacji „Zorza II” była „ochrona operacyjna” trzeciej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. Odpowiedni plan działań SB powstał w MSW na przełomie lat 1986 i 1987. Kierownikiem sztabu operacji „Zorza II” został gen. Zbigniew Pudysz. Odbiciem centralnej operacji „Zorza II” były jej regionalne mutacje tworzone przez wojewódzkie urzędy spraw wewnętrznych. Taki plan „Zorzy II” powstał również w Gdańsku w lutym 1987 r. Osobą odpowiedzialną za jego realizację został płk Jan Sosnowski – jeden z zastępców komendanta wojewódzkiego ds. SB i były naczelnik Wydziału IV SB w Gdańsku. Zamieszczone w niniejszej publikacji dokumenty dotyczą przebiegu operacji „Zorza II” na terenie Trójmiasta. Równocześnie ukazują one stosunek kierownictwa SB i KW PZPR w Gdańsku do wizyty Jana Pawła II w Polsce w czerwcu 1987 r.


Adam Chmielecki : „Ciekawym i wielce mówiącym, bo pokazującym kompleksowość i skalę działań milicji i SB, aspektem całej operacji był jej wymiar propagandowy. Działania SB, czy szerzej gdańskiego WUSW, można tu podzielić na część „defensywną” – jak zarekwirowanie setek transparentów oraz tysięcy wydawnictw i broszur z „nieprawomyślnymi hasłami” – oraz „ofensywną”, obejmującą np. przygotowanie własnych flag czy inspirowanie materiałów w mediach. Dziś wiemy, że większość artykułów chociażby w „Dzienniku Bałtyckim”, „Głosie Wybrzeża” czy „Wieczorze Wybrzeża” nt. pielgrzymki Jana Pawła II, ale także sytuacji katolików w Polsce czy relacji państwo – Kościół, było powieleniem przez reżimowych dziennikarzy notatek i wytycznych propagandystów PZPR.

Podobnie rzecz miała się z wieloma rzekomo „spontanicznymi” i „oddolnymi” transparentami, którymi obwieszony był Gdańsk nie tylko w miejscach spotkań z papieżem. Interesujący jest przy tym kierunek PRL-owskiej propagandy na Wybrzeżu, próbujący skierować uwagę na problem… polskości Gdańska („Gdańsk zawsze polski”, „Ziemie Zachodnie i Północne zawsze polskie”). Widać „wyzwolenie” grodu nad Motławą z rąk niemieckich było jedynym argumentem komunistów – w ich własnych oczach – mogącym legitymizować ich władzę. Oczywiście nie mogło zabraknąć też standardowych napisów o treści „Socjalizm – Honor – Ojczyzna” czy „Polska socjalistyczna naszym wspólnym dobrem”.

To wspólne dobro uczestnicy spotkań z Janem Pawłem II w 1987 r. widzieli jednak inaczej i nie mogły tego zmienić żadne wysiłki specyficznych, esbeckich i PZPR-owskich, „pielgrzymów”. Niemal dokładnie 2 lata po trzeciej pielgrzymce papieża , 4 czerwca 1989 r. w Polsce odbyły się pierwsze po II wojnie światowej w części demokratyczne wybory parlamentarne. Światło „Zorzy II” nie przebiło się przez słowa Jana Pawła II.”


Źródła:

Zobacz esbecki film z-pielgrzymki Jana-Pawła II

http://www.polskieradio.pl/iar/wiadomosci/?id=77147

http://www.ipn.gov.pl/portal.php?serwis=pl&dzial=229&id=8100&search=562

http://mediokracja.wordpress.com/operacja-zorza-ii/

piątek, 21 listopada 2008

Petycja w obronie IPN - Solidarność Walcząca

PROTEST

Od dłuższego czasu do opinii publicznej docierają informacje o zamiarze zmniejszenia budżetu IPN - instytucji, której podstawowym celem statutowym jest przywracanie właściwego wymiaru zdarzeniom z historii Polski z lat 1939-1990. Słyszymy o propozycjach rządu, aby z wnioskowanego budżetu obciąć 50 milionów i przeznaczyć je na Europejskie Centrum Solidarności oraz Archiwa Państwowe.
Jesteśmy osobami, dla których walka o niepodległą Polskę, wolną od komunistycznego totalitaryzmu stanowiła podstawowy cel aktywności społecznej.

Wielu z nas po odzyskaniu niepodległości rozpoczęło walkę o prawdę historyczną – działalność IPN jest dla nas jej ukoronowaniem.
Uważamy, że każdy rząd, który powołuje się na korzenie solidarnościowe ma obowiązek liczyć się ze zdaniem tych, dzięki którym Polska odzyskała swą podmiotowość. Jesteśmy przekonani, że obowiązkiem rządzących jest dbanie o wszelkie instytucje, których zadaniem jest przechowywanie, gromadzenie i upowszechnianie pamięci o najnowszej historii naszych dziejów. Jakiekolwiek próby ograniczenia budżetu IPN szczególnie w obliczu nadchodzącej w przyszłym roku 70-tej rocznicy agresji sowiecko-niemieckiej oraz 20-tej ponownego odzyskania suwerenności, uważamy za wielce nieroztropne i uwłaczające dla tych, którzy o tę niepodległość walczyli.

Budowa Centrum Solidarności jest działaniem zastępczym, służy utrwalaniu mitów okrągło- stołowych. Jest postrzegana jako instytucja mająca blokować dotarcie do prawdy. Potwierdza to nasze podejrzenia, że obcinanie funduszy jest formą szantażu wywieranego na IPN w celu ukrywania prawdy historycznej. Przez te 20 lat nie domagaliśmy się należnych odszkodowań ale domagaliśmy się i domagamy prawdy o naszej historii!

Medialne ataki na historyków, którzy publikują dokumenty zachowane cząstkowo , bo zostały przeoczone w czasie czyszczenia śladów działania agenturalnego wielu osób , które przedstawia się zgoła w innym świetle społeczeństwu, odbieranie funduszy „za karę” IPN i tworzenie instytucji, które nie mają pokazywać prawdy historycznej, a ja relatywizować, jest powtórzeniem działań propagandy PRL.

Szczególnie niepokoi zamiar zasilenia ze środków niezbędnych dla realizowania pracy edukacyjnej z młodzieżą na Archiwa Państwowe. Jest to sygnał, ze zostanie zrealizowana propozycja SLD, aby archiwa IPN rozproszyć po magazynach i uniemożliwić prowadzenia kompleksowych badań.
W ten sposób Polska straciła archiwa przekazane do Archiwum Państwowego Niemiec z zasobów Komisji ds. badania zbrodni hitlerowskich na narodzie polskim.

Jadwiga Chmielowska
Przewodnicząca
Śląskiego Społecznego Komitetu Obrony IPN

Poparcie z ewentualnym podaniem funkcji w „Solidarności”, zajęcia w „Podziemiu” lub rodzaju represji, prosimy składać na adres:

komitetobronyipn@gmail.com

lub podpisać petycję 
http://www.petycje.pl/petycjePodglad.php?petycjeid=3594

ewentualnie odpisać na ten e-mail jako odpowiedż zwrotną.

UWAGA Jest to inna wersja listu również rozpowszechnianego w
internecie i w naszych środowiskach. Podpisanie jednego nie wyklucza poparcia drugiego. Nie są one konkurencyjne ale się uzupełniają.

wtorek, 11 listopada 2008

"Serduszka" - Polsce

Niekiedy słyszy się, że młode pokolenie nie pamięta o historii. Tą płytą chcemy udowodnić, że pamiętamy, nie zapominamy. Poprzez śpiew pieśni patriotycznych pragniemy oddać hołd wszystkim znanym, ale też bezimiennym bohaterom, którzy w walce o wolność naszej Matki - Polski, gotowi byli złożyć najwyższą ofiarę – czytamy na stronie Dziecięco-Młodzieżowego Zespołu „Serduszka”.

Z okazji 90. rocznicy odzyskania niepodległości ukazała się najnowsza płyta zespołu ze Szczecina zatytułowana „Naszej Matce – Polsce”. Zespół istnieje od 1989 r. i ma swoim koncie wiele muzycznych krążków oraz mnóstwo koncertów, tym także zagranicznych.

"Wielokrotnie mówi się «ojczyzna-matka»" - przypomniał Jan Paweł II w książce "Pamięć i tożsamość". Matka... Ważne słowo, za którym tak wiele się kryje: miłość, oddanie, poświęcenie, czasem łzy, ból, cierpienie. Matkę się kocha i szanuje. O matce się nie zapomina – mówią członkowie zespołu.

Na nowej płycie znajdują się m.in. takie utwory, jak: „Ułani, ułani..”, „Marsz, marsz Polonia”, „Wojenko, wojenko”, „O mój Rozmarynie”, „Pierwsza kadrowa”, „Legiony”, „Pałacyk Michla”, „Rozkwitały pąki białych róż”, „Ojczyzno ma”, „Witaj majowa jutrzenko”, „Jak długo w sercach naszych”, „Płynie Wisła płynie” – łącznie 20 utworów. „Serduszkom” towarzyszy Dziecięca Orkiestra Dęta z Władysławowa.


Honorowy patronat nad płytą objęli m.in. prezes Instytutu Pamięci Narodowej, Janusz Kurtyka, biskup polowy Wojska Polskiego ks. Tadeusz Płoski i Narodowe Centrum Kultury - Śpiewająca Polska.

Wybranych nagrań z płyty zespołu „Serduszka” można posłuchać tutaj.(w menu: archiwum nowinek)

SKO IPN też przygotował z okazji Święta Niepodległości niespodziankę: zestaw pieśni patriotycznych i wojskowych, tym razem śpiewanych przez dorosłych:




Źródła:
http://tiny.pl/s8m1

http://www.serduszka.pl/

wtorek, 4 listopada 2008

Cel - Niepodległość. Nowy Biuletyn IPN

Wydany w 90. rocznicę odzyskania Niepodległości nowy, listopadowy „Biuletyn IPN” jest w całości poświęcony temu, jakimi metodami i drogami zmierzano do wolnej Polski.

Znajdziemy w nim m.in. teksty o Bajończykach, o rozbrajaniu okupantów i walkach o Cieszyn, o powstaniach śląskich i wielkopolskim (również o udziale lotnictwa), a także o wojnie z bolszewikami. Ponadto w numerze zamieszczono artykuły ukazujące postaci, które w tych przełomowych latach wniosły swój wkład w odzyskanie Niepodległości.

Biuletyn otwiera rozmowa wybitnych historyków Krzysztofa Kawalca, Włodzimierza Sulei i Pawła Wieczorkiewicza z Markiem Gałęzowskim o tym, jak najwybitniejsi polscy politycy i wojskowi dążyli różnymi drogami do Niepodległości. Oto fragment tej dyskusji:

Paweł Wieczorkiewicz: – Zarówno Józef Piłsudski, jak i Roman Dmowski mieli cechę, której zabrakło większości polityków polskich w czasie II wojny światowej. Nie byli zależni od obcych ośrodków dyspozycyjnych w żaden sposób, mimo różnego rodzaju kontaktów. W związku z tym mogli cały czas prowadzić politykę polską, podkreślam z naciskiem, tylko w interesie Polski. Tam nie było cienia zewnętrznego wpływu. I dlatego z perspektywy, ta polityka była w gruncie rzeczy perfekcyjna. Trudno wyobrazić sobie, że można było to rozegrać lepiej, wygrać więcej. To był cud 11 Listopada i kilku jeszcze następujących po tym wydarzeń o podobnej randze. Nigdy też nie było już tej klasy polityka co Józef Piłsudski i pisarza politycznego co Roman Dmowski.

Krzysztof Kawalec: – To koresponduje z bilansem, jaki zrobił prof. Suleja na koniec XX stulecia, które było tragiczne, ale dla nas, mimo wszystko, nie najgorsze. Nastąpiły bowiem wydarzenia, które umożliwiły odbudowę państwa polskiego i przetrwanie narodu, co z perspektywy przełomu XIX i XX w., wydawało się bardzo wątpliwe. To jedno. A druga rzecz – pojawiły się w nim trzy postacie wyjątkowej miary. My nie mieliśmy takiego szczęścia w ciągu XIX wieku, o XVIII nawet nie mówię. Wcześniej też nie bardzo widzę. W XX w. pojawiły się trzy postacie najwyższej miary: przywódcy dwóch obozów politycznych, różnymi drogami zmierzający do wywalczenia niepodległości, później zaś – Ojciec Święty Jan Paweł II. Nawet zgadzając się na rozszerzenie tej listy wyjątkowych postaci, do czego bym się osobiście nie skłaniał, dwie spośród trójki wymienionych były przywódcami politycznymi i działały w kluczowym momencie, o którym właśnie rozmawiamy. Pierwsza wojna światowa zakończyła się niezwykle szczęśliwie, ale wcale nie musiała się tak skończyć. To była jedna z wielu możliwych opcji, i wcale nie szczególnie prawdopodobna. W tym momencie Opatrzność, historia, los uśmiechnęły się do nas w sposób bezprecedensowy, pozwalając odrobić dziewiętnastowieczne straty.



Do „Biuletynu IPN” dołączono bezpłatny dodatek – płytę DVD z filmem „Cud nad Wisłą”.
Źródło:

niedziela, 2 listopada 2008

"Golgota wrocławska" - warto obejrzeć!

To przejmująca historia o odkrywaniu straszliwej prawdy zawartej w niewysłanych listach skazańców zamordowanych przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa. Spektakl „Golgota wrocławska” pokazany zostanie w ramach cyklu Scena Faktu, w poniedziałkowym Teatrze Telewizji.

W 1994 roku młody historyk znajduje pożegnalne listy skazańców oczekujących w końcu lat 40. na wykonanie wyroku śmierci. Dzięki nim poznaje sprawę Henryka Szwejcera, uczestnika powstań śląskich. Odkrywa tajemnicę ukartowanego procesu, w wyniku którego życie straciło trzech ludzi. W swoim dokumentalnym śledztwie historyk napotyka na problemy. Otrzymuje anonimy, pogróżki, a nawet zakaz korzystania z dokumentów. Ale upór naukowca doprowadza do ujawnienia dramatycznej historii każdego z bohaterów. Rekonstruuje przebieg okrutnego śledztwa i sylwetki prześladowców. Po pięćdziesięciu latach od wykonania wyroków śmierci wysyła rodzinom skazanych ich pożegnalne listy. W końcu, wspólnie ze swoimi uczniami, organizuje wystawę, która upamiętnia ich los.

„Golgota wrocławska” została napisana przez Krzysztofa Szwagrzyka z wrocławskiego IPN-u oraz scenarzystę Piotra Kokocińskiego. Scenariusz zainspirowany był w dużej mierze przeżyciami samego Szwagrzyka, który właśnie w latach 90. odkrył w miejskich archiwach zapomnianą historię politycznego procesu.

Krzysztof Szwagrzyk: „Ubecy wpadli na szatański pomysł, aby zmontować sprawę przeciwko trzem ludziom, którzy tak naprawdę poza miejscem wspólnej pracy nie mieli ze sobą żadnej styczności. Mamy więc Henryka Szwejcera - bankowca, powstańca śląskiego, przemysłowca, człowieka bardzo zasłużonego dla Polski, który po wojnie był dyrektorem Zjednoczenia Przemysłu Węglowego w Wałbrzychu. Dołączono do niego Władysława Czarneckiego, który był w Narodowym Zjednoczeniu Wojskowym na terenie Białostocczyzny. Do nich dokooptowano Heinza Gerlicha, gońca pochodzenia niemieckiego, który rzeczywiście sprzeniewierzył środki finansowe przeznaczone na wysyłkę korespondencji Zjednoczenia. (…) Uznano, że wspólnie stworzyli oni spółkę faszystowsko-hitlerowską, a jej celem było niedopuszczenie do wykonania planu trzyletniego. Dziś wydaje się to absurdalne. I jest to absurdalna sprawa. Tyle tylko, że w tamtych warunkach, politycznych cały aparat państwowy został zaangażowany, by zaciągnąć tych ludzi przed sąd. A sąd zalegalizował parodię UB, wyrok został wydany i wykonany, chociaż ludzie ci nie popełnili żadnych przestępstw, za które mogliby choćby trafić do więzienia. O przestępstwie można mówić najwyżej w przypadku Heinza Gerlicha, który ukradł znaczki i przeznaczył na własne cele.”

Zdjęcia do tego przedstawienia kręcone były we Wrocławiu. W starym budynku szpitala przy ul. Poniatowskiego urządzono m.in. wnętrza Urzędu Bezpieczeństwa, blok śledztwa, sale przesłuchań, cele więzienne i karcer, w którym przetrzymywany był Szwejcer.

Adam Ferency jako Henryk Szwejcer

„Golgota wrocławska”, emisja - poniedziałek, 3 listopada, TVP1, godz.20.20.

Reżyseria:
Jan Komasa
Występują:
Henryk Szwejcer: Adam Ferency
Henryk Gerlich: Marcin Sztabiński
Władysław Czarnecki: Marcin Czarnik
Róża Szwejcer: Kinga Preis
Feliks Rosenbaum: Adam Woronowicz
uczennica Asia: Natalia Rzeźniak
Krzysztof: Piotr Głowacki
Scenariusz:
Piotr Kokociński, Krzysztof Szwagrzyk
Zdięcia:
Radosław Ładczuk
Muzyka:
Michał Jacaszek

Źródła:

http://tiny.pl/sl93

http://www.teatry.art.pl/!rozmowy/trsza.htm

http://esensja.pl/varia/wiesci/tekst.html?id=6193

http://www.teatry.art.pl/!recenzje/golgotaw_kom/shsz.htm

środa, 29 października 2008

Obejrzałem twarze elbląskiej bezpieki - relacja Koteusza

Właśnie wróciłem z Elbląga, gdzie w holu Centrum Kultury i Współpracy Międzynarodowej Światowid, obejrzałem oglądać wystawę „Ludzie elbląskiej bezpieki 1975–1990”. Cieszę się, że mogłem zapoznać się akurat dziś dzisiaj ekspozycją.

Na 25 panelach ujrzałem fotografie elbląskich szefów Służby Bezpieczeństwa, przeczytałem ich życiorysy, obejrzałem kopie dokumentów przedstawiających ich działalność, fragmenty podań o przyjęcie do SB i MO, fragmenty opinii służbowych, zapoznałem się z datami piastowania stanowisk kierowniczych.

Pisząc wczoraj myliłem się w kwestii kierownictwa podległych Komendzie Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej, później Wojewódzkiemu Urzędowi Spraw Wewnętrznych, w Elblągu jednostek terenowych. Te twarze też są. I tych z Braniewa, i tych z Malborka, i tych z Kwidzyna, i tych z Nowego Dworu Gdańskiego.

Frekwencja? Taka sobie, razem ze mną oglądało wystawę 5, a w porywach 7 osób. Starsi, młodzież – proporcje pół na pół. Ale dla innych będzie jeszcze okazja – ekspozycję zaplanowano do 15 grudnia br. Wstęp oczywiście bezpłatny.

I jeszcze dwie uwagi na dzisiaj.

Przy tego rodzaju okazjach tj. czytaniu życiorysów, zawsze powala mnie na kolana jeden fakt dotyczący wykształcenia: najpierw jest (choć nie zawsze, a dotyczy to starszych roczników) Uniwersytet Marksizmu – Leninizmu, a później następuje szkoła podstawowa, zawodówka i ewentualnie szkoła średnia, rzadko figuruje wykształcenie wyższe; to ostatnie raczej dotyczy „funkcyjnych” z przełomu lat 70 i 80.

A drugie spostrzeżenie? Rozpoznałem i skojarzyłem z osobą jednego esbeka (Braniewo – i muszę go zapytać czy obejrzy wystawę), a drugiego prawdopodobnie (muszę sprawdzić, bo to dalej nieco, czyli Elbląg).
Autor: Koteusz


Ludzie elbląskiej bezpieki 1975 - 1990
Ekspozycja zawiera zdjęcia i życiorysy 41 najważniejszych przedstawicieli kadry kierowniczej SB województwa elbląskiego w latach 1975–1990. Szczegółowe biogramy sporządzono na podstawie akt personalnych funkcjonariuszy SB ze zbiorów archiwów IPN oraz przechowywanych w tych archiwach rozkazów personalnych i awansowych. Wystawa przedstawia także struktury powiatowe bezpieki. W latach 1975–1990 kierownicze stanowiska etatowe bezpieki na szczeblu wojewódzkim i lokalnym zajmowało 49 funkcjonariuszy. Piętnastu funkcjonariuszy piastowało kilka różnych funkcji (zazwyczaj w obrębie tego samego wydziału najpierw jako zastępca naczelnika, a następnie naczelnik). W wydziałach operacyjnych – bezpośrednio odpowiedzialnych za walkę z przeciwnikami politycznymi reżymu komunistycznego – na stanowiskach naczelnika służyło osiem osób. Ogólnie rzecz biorąc w omawianym okresie rotacja wśród kadry kierowniczej była bardzo niewielka. Rejonowe Urzędy Spraw Wewnętrznych posiadały w latach 1983–1990 sześciu szefów. Ścisłe kierownictwo elbląskiej bezpieki znajdowało się w rękach siedmiu osób. Najdłużej, bo przez niemal 15 lat na kierunek działań SB wywierał wpływ Marian Kania, najpierw jako zastępca komendanta wojewódzkiego MO/szefa WUSW ds. SB (1975–1985), a następnie jako szef WUSW (1985–1989). Przedwczesny zgon przerwał imponującą karierę pierwszego komendanta wojewódzkiego Bogusława Aftyki (rocznik 1926), który już od 1953 r. pełnił funkcje komendanta MO na szczeblu wojewódzkim. Zdecydowana część funkcjonariuszy SB, nie chcąc poddać się procesowi weryfikacji, odchodzi z resortu na własną prośbę na przełomie 1989/1990. Prawie wszyscy kierowani są na komisje lekarskie w celu sprawdzenia stanu zdrowia, wszak w służbie byli narażeni na częste sytuacje stresowe, a wykonywanie pracy o różnych porach doby, często w terenie, pod wpływem złych warunków atmosferycznych, powiązane z brakiem możliwości systematycznego odżywiania powodowało trwały uszczerbek na zdrowiu. Tylko dwóch oficerów kontynuuje służbę w nowym, demokratycznym państwie.



Linki:
http://www.blogmedia24.pl/node/4220
http://tiny.pl/s12r

piątek, 24 października 2008

Blogerzy bronią Walentynowicz i Cenckiewicza

Prezydent RP

Premier
Kancelaria Senatu
Kancelaria Sejmu

My, blogerzy z portali: blogmedia24.pl i salon24.pl, przerażeni i oburzeni wydarzeniami ostatnich dni, kiedy władza administracyjna Polski zakazała zorganizowanych wcześniej spotkań społeczeństwa z Anną Walentynowicz i ze Sławomirem Cenckiewiczem, pragniemy wyrazić nie tylko swój sprzeciw przeciwko takim praktykom, ale żądanie zaprzestania powrotu do cenzury rodem z PRL-u.

Wiemy jak zazwyczaj kończyły się wszelkie próby dotarcia do prawdy za czasów PRL-u. Szykany, nieznani sprawcy, wypadki, pobicia. Ostateczną formą nacisku była śmierć. Partia nawiązująca rodowodem do systemu, który wyprodukował cynicznych księżobójców nie jest wiarygodna w poszukiwaniu prawdy i odkłamywaniu historii.

W poprzednim liście, w tej samej sprawie, apelowaliśmy o zatrzymanie eskalacji nienawiści do instytucji państwowej i jej urzędników.

Zamiast odpowiedzi, którą otrzymaliśmy do dzisiaj tylko z Kancelarii Senatu, mamy konkretne , niedopuszczalne działania Starosty z Raciborza i Prezydenta Miasta Opola .

Oświadczamy, że nie ma zgody społecznej na takie działania.

Żądamy od wszystkich demokratycznie wybranych władz wykonawczych w Polsce respektowania prawa i zaprzestania praktyk rodem z Moskwy stalinowskiej.

Aby przypomnieć wszystkim władzom, o co walczyliśmy, o jaką wolność w Polsce, dołączamy:

"OSTATNI RÓŻANIEC Z KS. JERZYM POPIEŁUSZKO - TAJEMNICA IV - PAN JEZUS DŹWIGA KRZYŻ "

Aby zwyciężać zło dobrem,trzeba troszczyć się o cnotę męstwa,cnota męstwa jest przezwyciężeniem ludzkiej słabości,zwłaszcza lęku i strachu chrześcijanin musi pamiętać,że bać się trzeba tylko zdrady Chrystusa za parę srebrników,jałowego spokoju.Chrześcijaninowi nie może wystarczyć tylko samo potępienie
zła,kłamstwa,tchórzostwa,zniewalania,nienawiści, przemocy,ale sam musi być prawdziwym świadkiem,rzecznikiem i obrońcą sprawiedliwości,dobra,prawdy,wolności i miłości,o te wartości musi upominać się odważnie dla siebie i dla innych.Prawdziwie roztropnym i sprawiedliwym mówił Ojciec św.,może być tylko człowiek mężny, biada społeczeństwu wołał prymas Tysiąclecia,którego obywatele nie rządzą się męstwem,przestają być wtedy obywatelami stają się zwykłymi niewolnikami jeżeli obywatel rezygnuje z cnoty męstwa,staje się niewolnikiem i wyrządza największą krzywdę sobie,swej ludzkiej osobowości,rodzinie,grupie zawodowej,narodowi,państwu i kościołowi,chociaż był by łatwo pozyskany dla lęku i bojaźni,dla chleba i względów ubocznych,ale i biada władcom, którzy chcą pozyskać obywatela za cenę zastraszania i niewolniczego lęku, jeśli władza rządzi zastraszonymi obywatelami,obniża swój autorytet, zubaża życie narodowe,kulturalne i wartości życia zawodowego.Troska więc o męstwo powinna leżeć w interesie zarówno,władzy jak i obywateli.
Prośmy Chrystusa Pana dźwigającego krzyż,abyśmy w naszym codziennym życiu,okazywali męstwo w walce o wartości prawdziwie chrześcijańskie."

W imieniu blogerów

Franciszek Gajek

Do wiadomości:

starosta@powiatraciborski.pl

Prezydent Miasta Opola

czwartek, 23 października 2008

Kneblowanie historyka

„Skandaliczna, szokująca i oburzająca” – tak decyzję prezydenta Opola Ryszarda Zembaczyńskiego z PO zakazującą spotkania ze Sławomirem Cenckiewiczem określa były przewodniczący Rady Miasta Sławomir Brzeziński. „Po 19 latach po upadku komunizmu wracamy do cenzurowania wolności słowa. (...) Z drugiej strony trudno się temu dziwić, skoro obecny Prezydent Opola czynnie wspierał działalność systemu komunistycznego będąc wicewojewodą opolskim przed rokiem 1989”.

Oświadczenie Sławomira Brzezińskiego, Radnego Miasta Opola:

W dniu 29 października w sali opolskiego ratusza miało odbyć się spotkanie z wybitnym historykiem, pracownikiem naukowym IPN Sławomirem Cenckiewiczem, autorem kilkudziesięciu publikacji, książek m.in „SB a Lech Wałęsa - przyczynek do biografii”, „Oczami bezpieki” czy „Śladami bezpieki i partii”. Spotkanie organizowane w cyklu spotkań z ciekawymi autorami. Niestety Prezydent Opola Ryszard Zembaczyński, jak nieoficjalnie wiem uległ naciskom z zarządu krajowego Platformy Obywatelskiej i podjął decyzję o uniedostępnieniu sali na spotkanie. Jest to decyzja skandaliczna, szokująca i oburzająca. Mieszkańcy miasta Opola mają prawo poznać fakty z najnowszej historii Polski. Nawet, jeśli są to fakty dla niektórych niewygodne. Po 19 latach po upadku komunizmu wracamy do cenzurowania wolności słowa. W tej decyzji została naruszona podstawowa zasada demokracji, dotyczące swobody wygłaszania swoich poglądów. Z drugiej strony trudno się temu dziwić, skoro obecny Prezydent Opola czynnie wspierał działalność systemu komunistycznego będąc wicewojewodą opolskim przed rokiem 1989. Myślałem, że ludzie czasem się zmieniają. Niestety dawne nawyki, pozostają niezmienne nawet w wolnej Polsce, i to wśród osób wymachujących sztandarem Platformy Obywatelskiej.

Sławomir Brzeziński

B. Przewodniczący Rady Miasta Opola 2006-2007
Radny Miasta Opola

-------------------------------------------------------------------------------------------------

List w obronie Sławomira Cenckiewicza

OPOLSKIE STOWARZYSZENIE
PAMIĘCI NARODOWEJ


46-032 Opole, ul. Luboszycka 1a/2
tel. 0602133017

Pan Ryszard Zembaczyński
Prezydent Miasta Opola
Opole
Rynek-Ratusz

Dowiedzieliśmy się, że Urząd Miasta Opola (w tym Opolska Biblioteki Publiczna) wycofał się z organizacji spotkania ze Sławomirem Cenckiewiczem, autorem książki „SB a Lech Wałęsa”. Odmowa udzielenia miejsca w Ratuszu na prelekcję jest w istocie próbą zamykania ust, niedopuszczalną w demokratycznym Państwie, o jakie walczyliśmy. Pan Prezydent niepotrzebnie uległ presji partyjnych władz „Platformy Obywatelskiej” i Gazety Wyborczej, która w nieobiektywnej, jednostronnej publikacji, pełnej inwektyw, zaatakowała autorów książki o agenturalnej przeszłości Lecha Wałęsy. Obywatele, za swoje podatki na rzecz miasta, mają prawo usłyszeć w sali ratusza o odkrytych faktach z najnowszej historii, mają prawo do spotkania z autorem książki, wysłuchania jego bezpośredniej relacji, uzupełnień i komentarzy, zadania mu pytań. Z tych względów Opolskie Stowarzyszenie Pamięci Narodowej zorganizuje spotkanie z Panem Sławomirem Cenckiewiczem.

Prosimy Pana Prezydenta o nieodpłatne udostępnienie sali im. K. Musioła w Opolskim Ratuszu na odbycie tego spotkania w dniu 29 października br. o godz. 16.00.

W sytuacji, gdyby bezpłatne udostępnienie sali było niemożliwe - prosimy o podanie kosztu wynajmu, z uwzględnieniem faktu, że jesteśmy organizacją „non profit”, posiadającą skromne możliwości finansowe.

Prosimy o bezzwłoczną informację o przyjęciu do realizacji naszej prośby.


PREZES
Jerzy Łysiak


Jak wynika z ustaleń portalu niezależna. pl spotkanie ze Sławomirem Cenckiewiczem jednak się odbędzie. Co prawda nie w ratuszu miejskim, ale jak zapewniają organizatorzy, „na pewno w Opolu”. Przygotowaniem spotkania zajmuje się Opolskie Stowarzyszenie Pamięci Narodowej oraz stowarzyszenie Młodzi Konserwatyści.


Za niezalezna.pl
http://www.niezalezna.pl/article/show/id/10032

http://niezalezna.pl/article/show/id/10011

sobota, 18 października 2008

Ostatni taki oficer

Kilka razy znaleźliśmy się pod ostrzałem z broni maszynowej, moździerzy i artylerii. Nam także, jak wszystkim walczącym tam żołnierzom, udzieliła się powszechna zawziętość i wola walki. Coś takiego widziałem wtedy po raz pierwszy i ostatni, choć brałem udział w 29 bitwach – tak niedawno wspominał bój pod Monte Cassino generał brygady Zygmunt Odrowąż – Zawadzki, ostatni oficer Wojska Polskiego, wypromowany w przedwojennej Polsce, uczestnik wielu bitew II wojny światowej. Generał zmarł w Gdańsku 13 października w wieku 97 lat.


(…)Dziś, gdy wspominamy heroiczny bój Polaków o wzgórze Monte Cassino, otwierające aliantom drogę na Rzym, warto się wsłuchać w relację ówczesnego majora Zygmunta Odrowąża-Zawadzkiego. Choć bardzo jeszcze wówczas młody, był już wielce doświadczonym oficerem sztabowym, zastępcą szefa sztabu i szefem oddziału operacyjnego w 3. Dywizji Strzelców Karpackich.

Miłość silniejsza od śmierci
Przygotowania do bitwy zajmowały majorowi Zawadzkiemu i innym sztabowcom większość czasu, zdawali sobie bowiem sprawę, że od tego zależy życie wielu polskich żołnierzy. Tym bardziej zdumiewające jest to, iż we wspomnieniach po latach pojawiają się refleksje i spostrzeżenia, o które trudno by podejrzewać zawodowego oficera. Kiedy polscy oficerowie wyruszyli na rekonesans w kierunku pola przyszłej bitwy, w rejon tzw. Domku Doktora, major zanotował: "Noc była piękna, gwiaździsta, ale hałaśliwa. Wciąż ktoś strzelał i coś wybuchało. Gdy nagle robiło się cicho, miałem wrażenie, że dzwoni mi w uszach. Najdziwniejsze było to, że z drzew oliwkowych, których pociski pozbawiły całkowicie liści, dobiegał nas... śpiew słowików! Pomyślałem sobie wtedy, że jednak miłość jest silniejsza od śmierci!". A śmierć była tuż obok. Słowiki śpiewały na gołych drzewach zaledwie 170 metrów przed niemieckimi pozycjami. Codziennie ktoś ginął z powodu nieustającego ostrzału. Śmierć zbierała żniwo, zanim "ruszyli przez ogień, straceńcy". Od 27 kwietnia 1944 r. do momentu rozpoczęcia decydującej bitwy 3. Dywizja Strzelców Karpackich straciła 3 oficerów i 42 szeregowych, 13 oficerów i 178 szeregowych zostało rannych. Tak wyglądała "cisza przed bitwą", przerywana nie tylko słowiczym śpiewem.

Wiara przeciw fanatyzmowi
Brawurowy polski atak na umocnione wzgórze napotkał na swej drodze dwie przeszkody, jak się zdawało, nie do pokonania: jedna to dobre położenie pozycji obronnych i nadzwyczaj trudny teren, sprzyjający Niemcom. Teren miał cechy wysokogórskie, ze stromymi stokami. Nieprzyjaciel doskonale widział polskie pozycje, artyleria musiała być ukryta, wprowadzenie wojska w rejon walki mogło się odbywać praktycznie tylko w nocy. Drugą, piekielną przeszkodą była niemiecka 1. Dywizja Spadochronowa "Hermann Goering", broniąca najważniejszego odcinka, Cassina i okolicznych wzgórz.
- To była najlepsza jednostka nieprzyjaciela - wspomina generał. - Miała duże doświadczenie bojowe z walk w Norwegii, Belgii, Holandii, na Krecie i w Związku Sowieckim. Jej żołnierze byli ochotnikami w wieku do 25 lat i fanatycznymi hitlerowcami - dodaje.
Polscy żołnierze byli przeciętnie znacznie starsi od swych przeciwników, niektórzy dobiegali pięćdziesiątki, przez to fizycznie byli mniej sprawni. Nie mieli też takiego doświadczenia bojowego jak Niemcy. Zdaniem generała, gdyby bitwa toczyła się kilka miesięcy później, ofiar po naszej stronie byłoby znacznie mniej. Każdego dnia żołnierz polski zdobywał doświadczenie i umiejętności. Uczył się współpracy z kolegami, wśród których byli zarówno doświadczeni zawodowi żołnierze, jak i tacy, którzy wojaczki uczyli się dopiero w długiej drodze do domu - przez dramatyczne doświadczenia deportacji na nieludzką sowiecką ziemię. Byli też tacy, co jeszcze kilka tygodni wcześniej stali po drugiej stronie w niemieckich mundurach: chłopcy z Pomorza, z Wielkopolski czy ze Śląska, ziem wcielonych w roku 1939 do Rzeszy. Nikt ich nie pytał o zdanie. Przywdziewali obce mundury, by chronić rodziny przed obozem koncentracyjnym. Nawet dezercję musieli zamarkować jako śmierć na polu bitwy, bo za to też prześladowano najbliższych. Zmieniano im nazwiska w książeczkach wojskowych na wypadek dostania się do niewoli. Korzystali z każdej okazji, by trafić do polskiego wojska i zdjąć nienawistny mundur. - To byli bardzo dobrze wyszkoleni żołnierze, pałający poza tym chęcią walki, by zmyć upokorzenie, jakiego zaznali - wyjaśnia generał.Wszystkie atuty były po stronie Niemców: wyszkolenie, doświadczenie, nawet ten hitlerowski fanatyzm. Jest jednak coś, co potrafi pokonać i słabość fizyczną, i furię przeciwnika. Głębokie przekonanie, że bronimy słusznej Sprawy, że Pan Bóg jest z nami, że to wszystko dla Polski... - W szkole wojskowej uczono nas, że motywacja i wiara w zwycięstwo, to jest co najmniej 10 proc. więcej atutów, niżby wynikało z chłodnej kalkulacji sztabowej. O te 10 proc. byliśmy mocniejsi i to wystarczyło, by zwyciężyć, "by udał się szturm" - mówi z przekonaniem generał Odrowąż-Zawadzki.

Krzyk dzikich gęsi...
11 maja rozpoczęła się aliancka ofensywa we Włoszech. Otrzymała ona kryptonim "Honker", co znaczyło po angielsku krzyk dzikich gęsi powracających do domu. Dla wielu polskich żołnierzy ten kryptonim miał szyderczą wymowę. Ci z Kresów wiedzieli już, że drogi do domu mogą nie odnaleźć, nawet jeśli pokonają Niemców. Coraz głośniej mówiło się o porozumieniach "naszych aliantów" z "aliantami naszych aliantów" kosztem Polski, zgodnie z liniami wytyczonymi na wschodzie jeszcze przez Stalina i Hitlera. Realny był bunt polskich żołnierzy i odmowa dalszej walki przeciwko Niemcom. Czuli się zdradzeni. Zwłaszcza ci, którzy przeszli przez sowieckie piekło i nosili w kieszeniach mundurów żołnierskie legitymacje z dewizą: "Bez Wilna i Lwowa nie ma Polski"... Generał Anders osobiście uczestniczył w akcjach uświadamiających sytuację. Sowieci tylko czekali, by rozpocząć kampanię propagandową przeciwko "polskim faszystom", co sprzyjają Niemcom, co opuścili Sowiety, by uniknąć walki. Trzeba było walczyć. Polacy byli pierwszymi, którzy podjęli walkę w tej wojnie i musieli być wśród ostatnich, którzy ją kończyli. "Jest tylko jedna rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenną. Tą rzeczą jest honor"(…)

Polski atak na Monte Cassino był kontynuacją wcześniejszych, nieudanych działań aliantów. Już 22 stycznia 1944 r. uderzyli Amerykanie. Straty były ogromne (ponad tysiąc poległych), szturm trzeba było przerwać. Jeszcze większe straty ponieśli atakujący z drugiego skrzydła Francuzi. W lutym odbyły się równie nieudane ataki z udziałem Amerykanów, Hindusów, Nowozelandczyków i Brytyjczyków.W marcu ponownie zaatakowali Hindusi, Nowozelandczycy i Anglicy. To była krwawa jatka. Straty aliantów wynosiły ponad 50 tysięcy ludzi! (…)
11 maja Polacy byli główną siłą atakującą Monte Cassino. Nasi żołnierze atakowali w nieosłoniętym, zaminowanym terenie pod ostrzałem z zamaskowanych bunkrów. Ten pierwszy atak się nie udał, ale umożliwił wyparcie Niemców z miasta Cassino. Rozpoznano stanowiska niemieckiej obrony, zlokalizowano niebezpieczne bunkry. Bardzo to pomogło podczas decydującego ataku 17-18 maja. Fanatyczni hitlerowscy spadochroniarze, pod wrażeniem gwałtowności i zaciekłości polskiego ataku, w obawie przed okrążeniem i zagładą, opuścili wówczas pozycje w klasztorze. To był przełom. Rankiem patrol 12. Pułku Ułanów Podolskich, pod dowództwem podporucznika Kazimierza Gurbiela, wkroczył w ruiny klasztoru. Polacy zajęli cały klasztor i zatknęli na murach polską flagę. (…)

Zdumienie
W decydującym ataku na Monte Cassino zginęło 924 polskich żołnierzy, prawie 3 tysiące zostało rannych. - Rano 18 maja pojechałem z generałem Duchem do ruin miejscowości Villa, a potem pieszo udaliśmy się na wzgórze 593 - wspomina generał Zawadzki. Po drodze spotykaliśmy kolumny noszowych, niosących poległych, zawiniętych w koce. W milczeniu salutowaliśmy. Widziałem coraz więcej poległych. Wszędzie kamienie zbroczone były krwią. Dotarliśmy do klasztoru. Wszędzie leżały gruzy i resztki żołnierskiego sprzętu. Gdzieniegdzie widać było podarte szaty liturgiczne. W powietrzu unosił się zapach wapna i skruszonego betonu - opowiada.W klasztorze uzyskano odpowiedź na pytanie, dlaczego Niemcy z taką furią i zapamiętaniem bronili się przed Polakami: Wzięty do niewoli kapitan Herbert Beyer, dowódca 1. batalionu 4. pułku spadochroniarzy, potwierdził informacje docierające od jeńców, że dowódcy informowali niemieckich żołnierzy, iż Polacy nie biorą jeńców, zabijają ich na miejscu. Po zbrodniach, których Niemcy dopuścili się w Polsce, a o których ci spadochroniarze musieli przecież słyszeć, łatwo było w to uwierzyć. Szukali więc możliwości poddania się Anglikom. W końcu to Anglicy wymyślili "linię Curzona" i to oni bronili interesów niemieckich przed "nadmierną ekspansją polską" podczas konferencji wersalskiej...Na polu bitwy zdumieni obserwatorzy zobaczyli ślady walk tak zaciętych, że przekraczających wszystko, co wcześniej widzieli podczas tej wojny. Nie tylko strzelano. Walczono wręcz przy użyciu bagnetów, kolb karabinowych czy po prostu gołych pięści. Doświadczony, oglądający niejedno pole walki major Zawadzki zobaczył polskiego i niemieckiego żołnierza w śmiertelnym objęciu. Obydwaj jednocześnie przekłuli się bagnetami... Coś podobnego widział wcześniej tylko jeden raz: podczas kontrataku polskiego nad Bzurą we wrześniu 1939 roku. W innym miejscu dostrzegł znów śmiertelną parę: polskiego i niemieckiego żołnierza, którzy wzajemnie spalili się za pomocą miotaczy ognia. Nawet oficerowie sztabowi nie byli bezpieczni.
- Kilka razy znaleźliśmy się pod ostrzałem z broni maszynowej, moździerzy i artylerii - wspomina generał. - Nam także, jak wszystkim walczącym tam żołnierzom, udzieliła się powszechna zawziętość i wola walki. Coś takiego widziałem wtedy po raz pierwszy i ostatni, choć brałem udział w 29 bitwach... - mówi. (…)


Zainteresowanym wspomnieniami pana generała polecam książkę: "Zygmunt Odrowąż-Zawadzki. Bóg - Honor - Ojczyzna. Wspomnienia". Wydawnictwo DJ, Gdańsk 2007.

*)Obszerne fragmenty jednego z ostatnich artykułów poświęconych generałowi Odrowążowi – Zawadzkiemu autorstwa Piotra Szubarczyka z gdańskiego oddziału IPN, "Na Monte Cassino było dużo czerwonych maków".

Źródło:
Nasz Dziennik

Zygmunt Odrowąż-Zawadzki - gen.bryg. W 1939 r. ukończył jako najmłodszy wiekiem porucznik Wyższą Szkołę Wojenną. Podczas kampanii wrześniowej oficer operacyjny 14 Wielkopolskiej Dywizji Piechoty. Uczestnik bitwy nad Bzurą, podczas której dostał się do niewoli niemieckiej. Następnie przez Węgry przedostał się do Wojska Polskiego we Francji. Jako oficer operacyjny Brygady Karpackiej uczestniczył w operacji libijskiej i w walkach o Tobruk. Podczas kampanii włoskiej 2 Korpusu był oficerem operacyjnym Sztabu 3 Dywizji Strzelców Karpackich. Za bitwę o Ankonę odznaczony Krzyżem Srebrnym Virtuti Militari. W bitwie nad Senio i o Bolonię uczestniczył jako dowódca 5 batalionu Strzelców Karpackich. Po zakończeniu kampanii włoskiej został dyrektorem nauk w Oficerskiej Szkole Taktycznej 2 Korpusu. Po powrocie do Kraju w 1947 r. przez długi czas nie mógł znaleźć pracy. Dopiero po ukończeniu Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Poznaniu w 1952 r. otrzymał możliwość pracy zgodnie ze swoim wykształceniem i statusem społecznym.

niedziela, 12 października 2008

Media nas widzą

Już kilka tysięcy internautów zrzeszyło się w Społecznym Komitecie Obrony IPN-u. Twierdzą, że chcą w sieci protestować przeciwko "atakom części polityków na Instytut". Wysłali już petycje do prezydenta, premiera i wszystkich parlamentarzystów - dowiedział się serwis informacyjny TVP Info.

Skąd tak nietypowy pomysł? Inicjatorzy przedsięwzięcia twierdzą, że wszystko zaczęło się w związku z kontrowersjami, jakie wybuchły po publikacji książki Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka o kontaktach Lecha Wałęsy z SB - Razem ze znajomymi przygotowaliśmy petycję w Internecie w obronie autorów. Ku naszemu zdumieniu poparło ją aż kilka tysięcy osób. Wtedy zaczęliśmy się zastanawiać nad powstaniem Komitetu. Okazało się, że jest więcej osób, które myślą podobnie jak my – mówi serwisowi internetowemu tvp.info Anita Czerwińska, jedna z założycielek Społecznego Komitetu Obrony IPN-u.

Czerwińska dodaje, że komitet nie chce być kojarzony z żadną opcją polityczną. – To jest po prostu odpowiedź internautów z całego kraju na fakt, że politycy chcą ograniczać przekazywanie prawdy społeczeństwu krytykując działania IPN, a nawet próbując ingerować w jego funkcjonowanie – mówi założycielka komitetu.

Przedstawiciele IPN podkreślają, że z całym przedsięwzięciem nie mają nic wspólnego. – Ale cieszy nas każdy sposób poparcia. Zwłaszcza jeśli jest to tak nietypowy sposób – mówi Andrzej Arseniuk, rzecznik IPN.

(Internauci bronią IPN, Paweł Rusak - Serwis Informacyjny TVP Info)


http://www.tvp.info/news.html?channel=-1&news=807004

http://www.rp.pl/artykul/153227,203461.html

piątek, 10 października 2008

Senat odpowiada na apel blogerów

Odpowiedź Senatu RP na apel blogerów Blogmedia24 i Salon24 w sprawie Instytutu Pamięci Narodowej.


Kancelaria Senatu

Znak BID/DIPE-131-26784/08 JB

Szanowny Panie

Uprzejmie informujemy, że Pana list adresowany do Kancelarii Senatu został skierowany do Działu Informacji Publicznej i Edukacji celem udzielenia odpowiedzi.

Instytut Pamięci Narodowej działa na podstawie ustawy z dnia 18 grudnia 1998 r. o Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu i ustawy z dnia 18 października 2006 r. o ujawnianiu informacji o dokumentach organów bezpieczeństwa państwa z lat 1944-1990 oraz treści tych dokumentów . W obecnej kadencji Parlamentu wpłynęły następujące projekty ustaw zmieniających treść zacytowanych aktów prawnych:


Ustawa o Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu

Tytuł projektu

Artykuły zmieniane w ustawie o IPN

Nr druku*

status

Projekt ustawy o zmianie ustawy o prokuraturze oraz niektóre inne ustawy

Art. 19

Art. 47

617

Po I czytaniu skierowany do Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka

Ustawa o ujawnianiu informacji o dokumentach organów bezpieczeństwa państwa z lat 1944-1990 oraz treści tych dokumentów

Rządowy projekt ustawy o zmianie ustawy o prokuraturze oraz niektóre inne ustawy

Art. 22

617

Po I czytaniu skierowany do Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka

Poselski projekt ustawy o podaniu do wiadomości publicznej informacji o byłych funkcjonariuszach komunistycznego aparatu bezpieczeństwa, czasowym ograniczeniu pełnienie przez nich funkcji publicznych oraz pozbawieniu ich nieuzasadnionych przywilejów materialnych

Dodanie art. 21 i

789

Skierowany do Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych

Poselski projekt ustawy o państwowych instytucjach naukowych

Art.4

Art. 8

252

Skierowany do Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży

Zatem w obecnej kadencji Parlamentu nie wpłynął żaden projekt ustawy wprost będący nowelą dla ustaw , dzięki którym działa Instytut Pamięci Narodowej.

Dziękujemy za przedstawione w liście uwagi, są niezwykle cenne, stanowią informację o panujących nastrojach społecznych.

Zgodnie z wymogami art. 24 ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 roku o ochronie danych osobowych (Dz.U. 1 2002 r., Nr 101, poz. 926-t.j.) uprzejmie informujemy, że w Kancelarii Senatu gromadzone są dane osobowe – imię i nazwisko, adres – dobrowolnie przez Pana przedstawione a także informacja o problemie zawartym w liści.

Zbiór danych prowadzony jest w celach ewidencyjnych. Dane osobowe przekazywane są innym organom i instytucjom jedynie w zakresie niezbędnym do wyjaśnienia zgłoszonej sprawy. Ma Pan prawo wglądu do swoich danych osobowych oraz ich poprawiania

Z poważaniem

Główny Specjalista

Joanna Baranowska

(podpis nieczytelny)

niedziela, 5 października 2008

Piaśnica - pamiętamy!

Piaśnica Wielka – wieś kaszubska położona niedaleko Wejherowa. W okalających tę miejscowość lasach, w pierwszych miesiącach II wojny światowej Niemcy zamordowali około 12 tysięcy Polaków. To ludobójstwo uważane jest za największą zbrodnię, po KL Stutthof, na Pomorzu i pierwszą, na tak dużą skalę, w Europie.

Niektórzy przyrównują Piaśnicę - jako miejsce męczeństwa przesiąknięte krwią tysięcy niewinnych ofiar - do Katynia – pisała dr Elżbieta Grot, dyrektor Państwowego Muzeum Stutthof w Sztutowie. „Jest jednak kilka różnic pomiędzy tymi dwoma miejscami. W Katyniu zamordowano oficerów Wojska Polskiego, w Piaśnicy ginęła ludność cywilna: kobiety, mężczyźni, dzieci i niemowlęta. Tragedię tysięcy osób jej sprawcom również udało się okryć tajemnicą. O Katyniu w powojennej Polsce nie wolno było mówić ze względu na uzależnienie od b. ZSRR. Lecz również i o Piaśnicy nie informowano powszechnie społeczeństwa polskiego, pomimo że zbrodniarzami byli hitlerowcy. Starano się w ten sposób ukryć prawdę o ofiarach - głównie kadrze przywódczej ludności pomorskiej. Jedynie mieszkańcy Pomorza osiedleni tu od pokoleń nie zapomnieli tego, co naprawdę wydarzyło się w Piaśnicy. Pamiętają zwłaszcza rodziny pomordowanych, które nadal oczekują na zadośćuczynienie od strony niemieckiej. Piaśnica w świadomości Polaków nie żyje tak, jak obecnie Katyń. I samo miejsce, i fakt dokonanej tam ( …) zbrodni, nadal są mało znane ogółowi Polaków.”

Polacy jako pierwsi stanęli na drodze niemieckiej polityce podboju Europy. Dlatego hitlerowcy zaplanowali zniszczenie naszego narodu w taki sposób, byśmy już nigdy nie mogli stworzyć niepodległego państwa. Niemcy chcieli jak najszybciej Pomorze zasiedlić i całkowicie zgermanizować. Jeszcze przed agresja na Polskę na niemieckich listach przygotowanych przez policje i gestapo znaleźli się Polacy najbardziej zasłużeni dla odbudowy II Rzeczypospolitej, budowniczowie Portu Gdynia, inżynierowie, lekarze, oficerowie, urzędnicy, intelektualiści, nauczyciele i duchowni. Na Pomorzu faszyści wymordowali kwiat inteligencji polskiej.

Na niemieckiej fotografii: „egzekucja” w Piaśnicy. Strzelają członkowie bandyckiej organizacji Selbstschutz – cywile, sąsiedzi mordowanych Polaków. Źródło: Archiwum Państwowe w Gdańsku.

Po napaści na Polskę, na jedno z miejsc do przeprowadzania masowych egzekucji na mieszkańcach Wybrzeża, jesienią 1939 roku Niemcy wybrali lasy Puszczy Darżlubskiej w pobliżu Piaśnicy, położonej ok. 10 km od Wejherowa, po lewej stronie szosy biegnącej do Krokowej. W tym miejscu na obszarze ok. 250 km kwadratowych w ciągu zaledwie kilku miesięcy wymordowali co najmniej 12 tys. osób.

Po wojnie ludność Pomorza, a szczególnie rodziny pomordowanych, otoczyła opieką "leśny cmentarz", oddając hołd i zachowując pamięć o ofiarach.

W niedzielę, 5 października, odbyły się uroczystości poświęcone pamięci ofiar zamordowanych przez Niemców w lasach piaśnickich. Zorganizowali je: władze Wejherowa, członkowie Stowarzyszenia Rodzina Piaśnicka, Komitet Opieki nad Mogiłami Piaśnicy, oraz gdański oddział Instytutu Pamięci Narodowej. Uroczystą Mszę św. koncelebrował Metropolita Gdański ks. abp. Leszek Sławoj Głódź.


Źródła - poczytaj i zobacz
1. Ludobójstwo w Piaśnicy jesienią 1939 r.
2. Zbrodnie hitlerowskie w Piaśnicy. Stan badań i postulaty
3. Instytut Pamięci Narodowej
4. Piaśnica oskarża
5. Piaśnica, pomnik

sobota, 4 października 2008

środa, 24 września 2008

Apel w obronie IPN

Prezydent RP
Premier
Kancelaria Senatu
Kancelaria Sejmu

My, blogerzy z portali: blogmedia24.pl i salon24.pl, zatroskani zaniżaniem standardów debaty publicznej w Polsce, z niepokojem przyglądamy się kolejnym słownym popisom polityków na temat Instytutu Pamięci Narodowej.

Niesmaczne i wulgarne słowa wypowiadane przez posła Janusza Palikota dowodzą, że Platforma Obywatelska wbrew deklaracjom boi się prawdy. Słowa wypowiadane przez Marszałka Sejmu o "popłuczynach endecji" wywołują zażenowanie i niepokój.

Wiemy jak zazwyczaj kończyły się wszelkie próby dotarcia do prawdy za czasów PRL-u. Szykany, nieznani sprawcy, wypadki, pobicia. Ostateczną formą nacisku była śmierć. Partia nawiązująca rodowodem do systemu, który wyprodukował cynicznych księżobójców nie jest wiarygodna w poszukiwaniu prawdy i odkłamywaniu historii.

Zwracamy się z apelem do Panów Posłów i Pań Posłanek partii, na którą zagłosowało ponad 6 mln Polaków i Polek, nie wchodźcie w buty lewicy!
Nie kokietujcie osób obcych wam ideowo! Miejcie honor!

Za cenę prymitywnych politycznych przepychanek możecie zniszczyć dorobek wielu naukowców. IPN to nie są teczki, to nie jest esbeckie szambo, to działalność edukacyjna i wystawiennicza.

Prosimy o umożliwienie wglądu w projekty ustaw o zmianie statusu IPN aby przekonać się czy prawdziwe są doniesienia mediów o "rozrzuceniu zbiorów archiwalnych" by nikogo nie kusiło pisanie "na nowo historii."

Przypominamy także, że zgodnie z art. 52 Ustawy o narodowym zasobie archiwalnym i archiwach, poseł powinien dawać przykład:
1. Kto, posiadając szczególny obowiązek ochrony materiałów archiwalnych, uszkadza je lub niszczy, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
A tak nie jest o czym świadczą pełne nienawiści rojenia posła Janusza Palikota.

Wierzymy również, że ataki na IPN nie są przejawem trwogi wielu Posłów, ze względu na zgromadzone archiwalia. Szkodliwe mity należy obalić.

Wierzymy, że w PO znajduje się wielu osób traktujących IPN tak jak poseł Gowin, z szacunkiem, jako instytut prostujący zawiłe ścieżki dziejowe. Zwracamy sie również do pozostałych Posłów i Senatorów o zatrzymanie eskalacji nienawiści do instytucji państwowej i jej urzędników.

Wzywamy Pana Prezydenta Lecha Kaczyńskiego do zainicjowania debaty intelektualistów nad poziomem i standardami języka, z jakim politycy wychodzą do społeczeństwa poprzez media i sposobem ich naprawy.

Niech język nienawiści i pogardy zniknie z polskiego życia publicznego!

W imieniu Blogerów
Franciszek Gajek

Otrzymują do wiadomości:
1. RPO
2. Media (TVP, TVN, Polsat, Gazety…)
3. IPN

wtorek, 23 września 2008

Rotmistrz Pilecki w albumie

Album „Rotmistrz Witold Pilecki 1901-1948” przedstawia mniej do tej pory znane oblicze wielkiego patrioty i bohatera w walce o niepodległą Polskę. Pilecki jawi się nam bowiem jako obywatel ziemski gospodarujący w rodzinnym majątku w Sukurczach nieopodal Lidy, społecznik, artysta malarz, poeta oraz kochający mąż i ojciec.

Stustronicowy album zawiera niepublikowane wcześniej zdjęcia udostępnione przez dzieci rotmistrza – Zofię i Andrzeja Pileckich, dokumenty (rękopisy wierszy, prywatna korespondencja z dziećmi i żoną z lat 1943 – 1944), pamiątki materialne (książki, zapalniczka, popielniczka, pistolet, odznaczenia) oraz obrazy i rysunki wykonane przez rotmistrza. Całość uzupełniona niepublikowanymi dotychczas dokumentami z archiwum IPN.


W tym roku przypada 60. rocznica śmierci „ ochotnika z Auschwitz”. Jeszcze w czasie zaboru rosyjskiego Pilecki należał do Związku Harcerstwa Polskiego, a potem jako kawalerzysta brał udział w I wojnie światowej i bronił ojczyzny przed bolszewikami w 1920 r. Zmobilizowany ponownie w 1939 r. uczestniczył w kampanii wrześniowej. Był żołnierzem Armii Krajowej, więźniem Auschwitz, gdzie organizował konspirację i skąd udało mu się uciec. Brał udział w Powstaniu Warszawskim, był także żołnierzem II Korpusu gen. Andersa. Po wojnie powrócił do Polski, gdzie zorganizował siatkę wywiadowczą i rozpoczął zbieranie informacji m.in. o żołnierzach AK i II Korpusu, którzy byli więzieni w obozach NKWD i deportowani przez Sowietów na Syberię. Aresztowany przez komunistyczne władze, bestialsko torturowany a następnie, w wyniku procesu określanego jako „mord sądowy”, stracony.

Album opracował Jacek Pawłowicz z warszawskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. Jak zapowiadano, wydawnictwo powinno trafić do rąk czytelników w II połowie września, a to oznacza, że już można o nie pytać w księgarniach.


Źródła:
Rotmistrz Pilecki

http://tiny.pl/8k47

poniedziałek, 22 września 2008

Himalaje absurdu

Ataki na Instytut Pamięci Narodowej nie słabną, przybierają różne formy, a ciosy padają z różnych stron. Wydaje się, że po jednym z nich, cały IPN oraz wszyscy jego zwolennicy nie wytrzymają i padną, jak nic. Ze śmiechu.

Oto bowiem członkowie Komisji Regulaminowej Rady Miasta Kamienna Góra (woj. dolnośląskie) kategorycznie żądają rozwiązania IPN. Z powodu teczek? Nic podobnego. Oto fragment pisma, które radni zamierzają wysłać do marszałka Sejmu, Bronisława Komorowskiego:

"My kamiennogórscy radni, członkowie Komisji Regulaminowej, uważamy, że jeżeli w zbiorach IPN-u nie ma danych o średnich zarobkach Polaków w latach PRL-u to należy tą instytucję rozwiązać ku ogólnemu zadowoleniu, ponieważ szkoda za miliony złotych rocznie skłócać nas wszystkich i prowadzić niczemu niesłużącą dalszą działalność wyżej wymienionego Instytutu, skoro nie potrafiono zarchiwizować tak istotnych danych jak zarobki".

Radni chcą pomóc mieszkańcom Kamiennej Góry w określeniu stażu pracy niezbędnego do wyliczenia emerytury. Jak widać, najlepszym na to sposobem jest – ich zdaniem – rozwiązanie IPN.
Pismo przygotował przewodniczący komisji Ryszard Ostrowski. Żeby sprawie nadać wyższą rangę, o wysłanie listu poprosił przewodniczącą rady miasta. Miał do tego prawo, a przewodnicząca będzie musiała to pismo, uzupełnione o pismo przewodnie z jej podpisem, przesłać do Sejmu.

Jak widać radni Kamiennej Góry robią wiele, by o ich mieście było głośno. Może będzie. Tylko czy o taki rozgłos chodzi mieszkańcom…

Oto kilka głosów z forum powiatowa.info:

***
"Instytut Pamięci Narodowej jest bardzo potrzebny. Stanowi mniej lub bardziej udaną próbę podsumowania przeszłości naszego narodu, próbę oddzielenia katów od ich ofiar, próbę nazwania zbrodni, podłości lecz także bohaterstwa i szlachetności po imieniu. Czego boją się ci, którzy domagają się rozwiązania tej wspaniałej instytucji? Czy naprawdę nasze miasto nie ma innych problemów do rozwiązywania i znowu ma się stać źródłem pośmiewiska lub grozy całej Polski?"
***
"Pan Ostrowski na początek niech przeczyta ustawę o IPN. A jak pan Ostrowski ma dużą potrzebę to niech napisze do tow. Mieczysława Rakowskiego.To tow. Rakowski składki Z.U.S. dał do budżetu państwa. Pan ostrowski może jeszcze napisać do gazety np.Dobre Rady.Tam bardzo chętnie pana Ostrowskiego wysłuchają i udzielą dobrej rady.Bo na stan dzisiejszy pan Ostrowski się zagubił w swoim myśleniu. Ale czego można sie spodziewać po byłym milicjancie."
***
"Nie jest możliwe by IPN posiadał dane o zarobkach ponieważ te dane zgodnie z ustawą o emeryturach posiada ZUS. Zasadniczo radnemu coś się ostro porąbało."

Żródło: Radio Wrocław